Jako pierwszy przetłumaczył Jarry’ego Tadeusz Boy Żeleński, odnajdując w nim społeczne paralele, choć pogląd, że na jego przekładzie wzorowali się twórcy sanacyjnego reżimu, to oczywiste nadużycie. Że znali Króla Ubu, to bardzo możliwe. Prawdziwa wielkość polega jednak na tym, by budować układ społeczny, nie znając przepisów zawartych w oryginale, a mimo to zachować zadziwiającą wierność. Nie umniejsza to geniuszu Jarry’ego (i Boya), a raczej potwierdza trafność ich obserwacji – oraz dowodzi geniuszu naszych politycznych demiurgów, budujących konsekwentnie dystopię bez zaglądania do scenopisu. Potwierdza się także obiegowy sąd, że historia się powtarza, choć tylko jako farsa (co nie oznacza, że farsa nie skończy się tragicznie).
Jeśli chcesz być człowiekiem jednej książki, w Polsce powinieneś wybrać Króla Ubu, książkę pisaną jako pastisz historii człowieka, czy raczej historii nauczanej w szkole. Pastisz okazał się na tyle uniwersalny, że pasuje jak ulał do naszej praktyki politycznej XXI wieku – bardziej nawet niż Gombrowiczowskie Ferdydurke (polecam przy okazji filmową wersję Skolimowskiego na motywach).
Ale wracajmy do Polski, czyli donikąd. Jako pierwszy przetłumaczył Jarry’ego Tadeusz Boy Żeleński, odnajdując w nim społeczne paralele, choć pogląd, że na jego przekładzie wzorowali się twórcy sanacyjnego reżimu, to oczywiste nadużycie. Że znali Króla Ubu, to bardzo możliwe. Prawdziwa wielkość polega jednak na tym, by budować układ społeczny, nie znając przepisów zawartych w oryginale, a mimo to zachować zadziwiającą wierność. Nie umniejsza to geniuszu Jarry’ego (i Boya), a raczej potwierdza trafność ich obserwacji – oraz dowodzi geniuszu naszych politycznych demiurgów, budujących konsekwentnie dystopię bez zaglądania do scenopisu. Potwierdza się także obiegowy sąd, że historia się powtarza, choć tylko jako farsa (co nie oznacza, że farsa nie skończy się tragicznie).
Problem nie zawsze dostrzegany lub dostrzegany za późno polega na rozciągnięciu procesów społecznych w czasie i na ich niesterowalności. Coś, co nam dziś doskwiera lub przeszkadza, zaczęło się zwykle wiele lat wcześniej i punkty zwrotne ma już za sobą. Punkt bez powrotu często też. Pisał o tym niedawno (12 lipca) Edwin Bendyk. Niewykluczone, że minęliśmy już punkt, w którym odwrócenie procesu jest możliwe, i jedyne, co nam pozostało, to myśleć, ile uda się uratować po katastrofie. Jeśli będzie coś do ratowania.
Skoro więc nie można włączyć hamulca awaryjnego (dawno został zdemontowany), to trzeba planować, jak zbudować naprawdę nowy ład. To wersja bardzo optymistyczna, bo zakładająca, że mamy jakąś przyszłość, jakieś możliwości i odrobinę czasu. Dobrze jest więc mieć plan na taką okazję, nawet jeśli okazja się nie nadarzy.
Nowy ład musi zakładać poprawę życia, możliwość funkcjonowania i nadzieję na rozwój dla (prawie) wszystkich. Jak wiadomo, „prawie” czyni różnicę, ale dla funkcjonariuszy PiS‑u oraz ich aktywnych współpracowników i partnerów „biznesowych” nie może być przyszłości w systemie demokratycznym. Ale to tak naprawdę mniej niż promil obywateli.
Pamiętać trzeba, że podziały społeczne na tych, którzy sobie radzą, i tych, dla których nie ma nadziei, nie powstały za rządów PiS‑u, ale nawarstwiały się przez lata. PiS jedynie je wykorzystało i dało nadzieję oraz środki (a czasem tylko nadzieję) na przeżycie tym, których wcześniej nadziei pozbawiono. Przygotowanie ładu dla wszystkich w ramach nowego projektu dobra wspólnego i demokracji to warunek nie tylko pokonania PiS‑u, ale też dalszego funkcjonowania społeczeństwa. Bez uwzględnienia potrzeb i interesów wyborców PiS‑u nie będzie to możliwe. Mamy postępującą erozję struktur państwa i powiększający się chaos prawny. Jest za to nowe ogrodzenie wokół Sejmu.
Przygotowanie nowego ładu i nowej umowy społecznej to nie tylko obowiązek opozycji, lecz warunek przetrwania państwa i społeczeństwa po ewentualnym przejęciu władzy. Działania muszą być wielotorowe i kierowane nie tylko do grup wyborczych wspierających partie opozycyjne, ale również do deklarujących poparcie dla aktualnego nierządu. Ważna jest też aktywność zagraniczna, tak by nasi partnerzy nie stracili wiary w nasz kraj, choć pewnie już są tego bliscy.
Trzeba więc robić swoje (i czasem też cudze) i mieć nadzieję, nawet jeśli nie ma ku temu żadnych przesłanek. Kto wie, może jeszcze się okaże, że Jarry się pomylił i Polska jednak istnieje.
Boy z wami.
PS. 1. Jeden chaos nam się rozwija i czekają nas teraz być może miesiące debatowania, czy jesteśmy tylko jedną, czy już obiema nogami poza strukturami Unii. Jedną na pewno i o pieniądzach z funduszu Odbudowy możemy zapomnieć.
PS 2. Może należałoby powołać międzypartyjny Komitet Przetrwania Demokracji, który by i społeczeństwu, i podmiotom zza granicy deklarował, które to zobowiązania rządu Zjednoczonej (na nowo) Prawicy można uznać za wiążące, a którym nie warto przypisywać nadmiernego znaczenia. Na przykład należy oświadczyć, że Abramsy zostaną odesłane producentowi wraz z zamawiającymi. Gratis.
również na aristoskr.wordpress.com
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.