Wczoraj miałem przyjemność wziąć udział w organizowanym przez Wiarę i Społeczeństwo seminarium na temat sumienia i prawa. Dyskutowali prof. Magdalena Środa, prof. Małgorzata Fuszara, Lana Dadu, o. Paweł Gużyński i ja. W pewnym momencie o. Gużyński poskarżył się, że podczas solidarnościowej demonstracji w Eindhoven nie dopuszczono go do głosu, ponieważ jest duchownym. W ocenie Lany Dadu wynikało to raczej stąd, że o. Gużyński jest mężczyzną, a na obecnych protestach głos przede wszystkim mają kobiety. Lanę Dadu wsparła prof. Środa, wskazując na 2000 lat patriarchalnego ucisku, który wymaga zamiany ról. Dotknęło mnie to. Nie ponoszę odpowiedzialności za 2000 lat patriarchalnego ucisku ani za swoją płeć. Nie odczuwam też solidarności z moją płcią. Jestem solidarny z ludźmi i chciałbym świata, w którym ludzie będą wolni i będą się dobrze czuli niezależnie od płci, orientacji seksualnej czy innych wrodzonych cech. Żyjemy tu i teraz i chcemy tu i teraz sprawiedliwości. Jest oczywiste, że zwalczanie dyskryminacji nie może się ograniczać do poziomu formalnego, bez dotknięcia fundamentalnych przyczyn. Nadrzędną zasadą musi być jednak równość. Nie zbudujemy sprawiedliwego społeczeństwa, próbując odegrać się za 2000 lat niesprawiedliwości. Jeżeli obecna rewolucja ma przynieść trwałą zmianę, musi być wierna wizji demokracji, w której płeć nie determinuje szans rozwoju i miejsca w społeczeństwie. Dla tego projektu trzeba zdobyć poparcie większości. Projekt dyskryminacji à rebours skończy się porażką, a ostateczny cios zadadzą mu matki synów, którym odebrano głos, bo byli mężczyznami. Przyszłość wolna od dyskryminacji i zemsty jest ambitnym i atrakcyjnym programem. I do takiej Polski trzeba dążyć wszystkimi siłami.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.