W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” prof. Migalski doradza opozycji zmianę strategii co do wyborów prezydenckich. Twierdzi, że Kaczyński doprowadzi do zwyczajnych wyborów, a te opozycja mogłaby wygrać, ale przegra je przez bezsensowne nawoływanie do bojkotu. Głos ten nie jest odosobniony. Patrząc na żałosną postać kandydata PiS‑u, rzeczywiście trudno sobie wyobrazić, jaki typ wyborców uważa Dudę za atrakcyjnego tak bardzo, żeby oddać na niego głos nawet za cenę zakażenia się śmiertelnym nierzadko wirusem. Dla Kaczyńskiego ofiary są nieistotne – istotne jest pytanie, jak obciążyć winą opozycję. Jednak nawet jeśli rysuje się tu jakaś szansa na zwycięstwo, nie można w tych wyborach uczestniczyć. Pisałem już tutaj, że bez względu na to, kto wygra, wybory te nie spełniają minimalnych wymogów konstytucyjnych. Nie spełniają ich też sędziowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, pochodzący w całości z nowego, nielegalnego zaciągu. Nie ma kampanii wyborczej, a telewizję publiczną podporządkowano promowaniu Dudy. Przede wszystkim zaś wybory te odbywają się w warunkach konstytucyjnego stanu nadzwyczajnego, którego formalnie nie ogłoszono, ale wprowadzono różnymi aktami prawnymi ograniczającymi podstawowe wolności obywatelskie. Wolne wybory są niemożliwe w trakcie powszechnej kwarantanny. Udział w takiej imprezie jest jej legitymizowaniem, jak za komuny. Bojkot nie wynika z politycznej kalkulacji, ale z przekonania, że prawo jeszcze prawo znaczy, a sprawiedliwość… no, mniejsza z tym.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.