Gdy tysiące prawników odzianych w czarne togi: symbol godności ich zawodu, demonstrowało w Warszawie, premier Morawiecki informował redaktorów niemieckiej gazety, że wprawdzie sędziowie w większości objęli swoje stanowiska w wolnej Polsce, ale wychowali ich sędziowie komuniści. Tak premier Polski, kompromitując powagę swojego urzędu, usiłuje wytłumaczyć, dlaczego po trzydziestu latach demokracji nadal trzeba dekomunizować sądownictwo. Ponieważ argument o koniecznej dekomunizacji zestawiony z długością ludzkiego życia brzmi coraz zabawniej, wymyślono koncepcję komunistycznej sztafety pokoleń. Problem polega na tym, że dekomunizatorski zapał ogarnia premiera rządu, którego ustawy dotyczące sądownictwa przebijają z naddatkiem swoje komunistyczne wzorce. Czy przypadkiem walka z komunizmem nie jest przede wszystkim walką z komunistycznymi praktykami autorytarnej władzy? Rządzie, zdekomunizuj się sam i daj nam już święty spokój! Sędziowie w togach na ulicach Warszawy pokazali, że władza sądownicza w Polsce spoczywa w przeważającym stopniu w rękach ludzi, którzy demokratycznego porządku prawnego są gotowi bronić, ryzykując własne kariery. Rząd Morawieckiego natomiast stara się przywrócić model sądownictwa z czasów głębokiego PRL‑u. Czyżby chodziło mu o zapewnienie pracy następnemu pokoleniu dekomunizatorów?
Marsz Tóg i komunistyczna edukacja. Felieton Fryderyka Zolla (81)
Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!