Władza ludzi z dykty. Sok z Brukselki, czyli felieton Marcina Mycielskiego (6)

Władza ludzi z dykty. Sok z Brukselki, czyli felieton Marcina Mycielskiego (6)

Śledząc w ostatnich tygodniach wydarzenia zarówno w Polsce, jak i w USA, odnoszę wrażenie, że obserwuję polską teraźniejszość, a zarazem przyszłość. Albo to, albo zbyt długo siedzę przed telewizorem. Paraleli między rządami Trumpa i Kaczyńskiego jest mnóstwo i nie trzeba ich przypominać. Wielokrotnie też zauważono, że brak Trumpa w Białym Domu wpłynie na politykę USA wobec Polski PiS‑u. Zastanawiające, że Nowogrodzka wydaje się nieprzygotowana na tę zmianę, bo mimo sondaży wskazujących od miesięcy na przewagę Joe Bidena reżimowa TVP do dzisiaj zaklina rzeczywistość, w najlepszym wypadku powtarzając kłamstwa Trumpa o sfałszowanych wyborach. Czyżby Kurski, podobnie jak niegdyś stacja Fox News w stosunku do Trumpa, nie chciał robić przykrości oglądającemu telewizję prezesowi?

Podobieństwo między tymi dwoma przywódcami, których na Twitterze regularnie określam mianem „dictator-wannabe”, czyli pseudodyktator lub niedoszły dyktator, ewentualnie „tinpot dictator”, dyktator z blachy (a może, bardziej swojsko, z dykty?), nie kończą się na fanatycznym podejściu ich wiernych (i na trzymaniu na smyczy w przypadku Kurskiego). W ostatnich dniach odchodzący – chcąc nie chcąc – prezydent USA dał nam ciekawy wgląd w psychikę takiego pseudodyktatora: pokazał, czego wręcz panicznie się boi. Panikę budzi w nim mianowicie utrata władzy i jej konsekwencje, zwłaszcza jeśli zawczasu nie udało mu się w pełni zdemolować i/lub podporządkować sobie z jednej strony wymiaru sprawiedliwości, a z drugiej mózgów obywateli.

Tutaj oczywiście pojawiają się różnice między naszymi dwoma krajami. W obu społeczeństwo jest podzielone mniej więcej równo, więc można powiedzieć, że władzy udało się przekonać do siebie połowę obywateli (albo połowie wyprać mózgi) – nie wchodząc w dyskusję, jaka część wyborców popiera władzę świadomie, a jaka z niewiedzy. W Polsce jednak proces ten zaszedł znacznie dalej. Całe pokolenie jest aktualnie wychowywane zgodnie z martyrologiczną polityką historyczną PiS‑u, a z Czarnkiem u steru naszą oświatę czeka powrót do średniowiecza (zapewne z paleniem na stosie jako potencjalnym rozwiązaniem problemu dzisiejszych czarownic, czyli feministek). W Stanach, gdzie edukacja podlega przede wszystkim władzom stanowym i lokalnym, a nie rządowi federalnemu, „trumpizm” nigdy nie wszedł do szkół. Podobnie przedstawia się sytuacja sądownictwa, które – jak pokazuje seria odrzuconych pozwów wyborczych złożonych bezpodstawnie przez prawników Trumpa – ma się w Stanach nieźle. Nawet Sąd Najwyższy mimo aktualnej przewagi konserwatywnych nominatów Republikanów i samego Trumpa (nie mających, a jakże, koniecznych kompetencji) nie wykazuje na razie żadnej zależności politycznej.

Donalda z Białego Domu wygoniła więc ta bardziej świadoma część społeczeństwa, a jego liczne nadużycia władzy będzie mogło bez przeszkód osądzić niezależne sądownictwo, na co Demokraci już zacierają ręce. U nas zresztą, wbrew bardziej zaawansowanym próbom manipulacji, młodzież też okazuje się w dużej mierze odporna na propagandowy program nauczania i przy ponad tysiącu osób uzyskujących codziennie bierne prawo wyborcze poparcie dla partii rządzącej leci na łeb i szyję. Ostatnie zamknięcie się naczelnika w żoliborskiej willi podczas protestów na ulicach wydaje się zapowiedzią dnia, kiedy do budynków przy Al. Ujazdowskich ten gabinet nie będzie miał już wstępu. I tu właśnie, śledząc poczynania Trumpa, mam wrażenie, że spoglądam w naszą przyszłość. Trump cichaczem kursuje między (jeszcze swoim) Białym Domem a polem golfowym z jego nazwiskiem, porzuciwszy już całkiem próby kierowania państwem (bo pośpiesznego upychania swoich ludzi na stanowiska w Pentagonie nie nazwałbym kierowaniem czymkolwiek). Publicznie zaś przejawia coś, co psychologia określa jako pięć etapów żałoby. Wyszedł już z etapu zaprzeczania (1) i jest aktualnie gdzieś między gniewem (2) a targowaniem (3); niedługo zapewne wpadnie w depresję (4), po czym zaakceptuje (5) nieuchronny kres swojej władzy i czekające go kłopoty prawne i finansowe (przypomnijmy: Trump mimo powiększenia swojego majątku dzięki prezydenturze jest zadłużony na setki milionów dolarów). Nie bez powodu w jednym z wystąpień zapowiedział ucieczkę z kraju w przypadku przegranej – choć był to, niestety, raczej żart, a doradcy już mówią o jego starcie w wyborach prezydenckich w 2024 roku.

Nasuwa się zatem pytanie, czy gdzieś na początku tej drogi nie znalazł się również nasz żoliborski naczelnik. Jego telewizja przecież troskliwie utrzymuje go w zaprzeczaniu wydarzeniom za oknem. Na ulicach, w sondażach, a nawet za oceanem świat prezesa wygląda różowo (przepraszam – czarno, wszak to jego ulubiony, szczęśliwy kolor). Gniew też nieraz u niego widzieliśmy i możemy sobie wyobrazić aktualne rzucanie przedmiotami w gabinecie na Nowogrodzkiej, skoro już nawet rządowy CBOS pokazuje tendencję spadkową partii. Oczywiście wiemy, że Kaczyński i jego poplecznicy zdążyli nieźle się zabezpieczyć w wymiarze sprawiedliwości przed konsekwencjami karnymi, jakie mogłyby ich czekać po utracie władzy. Nadal jest jednak w Polsce część niezłomnych sędziów i jeszcze większa część niezłomnego społeczeństwa. Sąd (bo mimo wszystko mam nadzieję, że nie lincz) czeka to towarzystwo nieuchronnie.

I właśnie w tych moich wizjach Kaczelnika w roli Trumpa ujrzałem piękny, komiczny wręcz obraz: Morawiecki, Duda, ich towarzysze i sam prezes bezradnie machają rękami i rzucają pogróżki, gdy ochrona wyprowadza ich z budynków rządowych, podobnie jak Secret Service w pewnym momencie może być zmuszona do wyprowadzenia Donalda Trumpa z Gabinetu Owalnego. Przedstawiciel sztabu Joe Bidena ujął to całkiem wprost: „Rząd USA jest w pełni zdolny do usunięcia intruzów z Białego Domu”. Czekajmy więc na dzień, gdy podobne oświadczenie wyda następny rząd Polski w stosunku do budynków KPRM czy Pałacu Prezydenckiego. Etapy żałoby już się wszak rozpoczęły.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!