W izolatce Kaczyńskiego. Felieton Andrzeja Kowalczyka (16)

W izolatce Kaczyńskiego. Felieton Andrzeja Kowalczyka (16)

*W IZOLATCE KACZYŃSKIEGO*
(na melodię „Under pressure” Queen)

Stabilność systemu władzy Jarosława Kaczyńskiego jest mierzona stabilnością jego osoby. Jej widocznym wyrazem jest kuriozalna pozycja „Naczelnika” w oficjalnej strukturze rządu, jako wicepremiera do spraw bezpieczeństwa oraz bilans działań podjętych na tym stanowisku. Kaczyński szybko dowiódł, że pasuje do patrona dziedziny bezpieczeństwa jak zapałka do kanistra z benzyną. Ostatnia szarża na oślep przeciw unijnemu budżetowi i zasadzie praworządności tylko potwierdza, że dla własnych urojeń gotów jest poświęcić dobro nas wszystkich.

Etap utrwalania władzy autorytarnej wymaga przecież innych zasobów i zdolności niż pozyskiwanie wyborców w zwycięskich kampaniach lat 2019 i 2020. Ważnym czynnikiem nowego systemu władzy są teraz niewielkie przewagi liczebne w izbach parlamentu, które z jednej strony integrują władzę i opozycję w zażartej walce politycznej, ale z drugiej strony wystawiają „Naczelnika” na szantaże własnych frakcji partyjnych i niepartyjnych interesariuszy.

Utrzymanie kontroli nad całością obozu władzy są dziś główną troską Prezesa Polski, z którą radzi sobie tak jak umie. Polska Kaczyńskiego jest dziś niedorobionym i rozklekotanym autorytaryzmem Zjednoczonej Prawicy. Systemem, w którym równowaga i trójpodział władz ograniczony został do równowagi i trójpodziału wpływów głównych partyjnych frakcji „zakonu” Kaczyńskiego, ziobrystów i gowinowców.

Frakcje rządzące są przy tym zupełnie odporne na demokratyczne mechanizmy dialogu z opozycją parlamentarną, organizacjami pozarządowymi czy opinią publiczną wyrażaną w prasie albo na demonstracjach ulicznych. Liczą się co najwyżej ze zdaniem biskupów katolickich czy Tadeusza Rydzyka, stanowiących ich bliskie zaplecze polityczne. Od Unii Europejskiej odgrodzone są wysokim murem ignorancji i urazy w związku z czym są wstydliwie uległe wobec Ameryki, a po cichu także Rosji.

Polska potrzebuje tymczasem poczucia bezpieczeństwa bardziej niż wtedy, gdy pięć lat temu Kaczyński zdobywał władzę m.in. dzięki urojonym lękom wobec muzułmańskich uchodźców wojennych. Kraj boryka się z bolesnymi skutkami pandemii koronawirusa, ludzie chorują, umiera najwięcej Polaków od czasu II w.św., rząd nie zapewnił służbie zdrowia warunków bezpiecznej pracy ani wynagrodzeń, przedsiębiorcy bankrutują a ludzie tracą pracę.

W takim właśnie momencie „bezpieczniak” Kaczyński kłania się kościelnym interesariuszom obozu władzy dając zielone światło do ograniczenia – i tak surowego – prawa do aborcji. Przeciw protestom zdesperowanych kobiet wzywa specjalne oddziały policji, a nawet nieformalne grupy osiłków, wzywa do przemocy, jakby liczył że dojdzie do tragedii. Przy tym, tradycyjnie już odwracając znaczenie słów, oskarża opozycję parlamentarną, że to ona ma „krew na rękach”. Nie umiejąc wybrnąć z wywołanego kryzysu, zdecydował się po prostu zastąpić go kolejnym, międzynarodowym.

Gdy Polska na potęgę się zadłuża dla ratowania gospodarki, „bezpieczniak” Kaczyński kłania się antyunijnej frakcji ziobrystów i zapowiada polskie veto wobec europejskiego budżetu wraz z funduszem odbudowy gospodarki, dlatego że inne państwa chcą uzależnić pieniądze od przestrzegania prawa. Pod hasłami obrony religii, rodziny i niepodległości zebrał poparcie jedynie herszta węgierskiej kleptokracji, od lat będącego na bakier z prawem. Nie umiejąc wybrnąć z nowego kryzysu, postanowił poprosić Niemcy o niejasne „wytyczne”, które partyjna propaganda nazwie sukcesem.

Tak. Po pięciu latach rządów Kaczyńskiego „sukcesem dyplomatycznym” nie są dodatkowe miliardy euro dla Polski. Nie są nim fundamentalne zmiany w europejskim podziale pracy, czy szkodliwej dla Polski polityce podatkowej niektórych państw unijnych. Nie jest nim nawet równouprawnienie polskich pracowników delegowanych do innych krajów unijnych. Dla Kaczyńskiego „sukces” to swoboda dyskryminowania wybranych mniejszości i sojusz ze znanym europejskim szulerem.

Jest już zupełnie jasne, że Polska Kaczyńskiego jest międzynarodowo osamotniona. Nie ma żadnych zdolności dyplomatycznych, czy zdolności koalicji międzynarodowej. Rychła zmiana na stanowisku prezydenta USA pozbawi „Naczelnika” także relacji transatlantyckich. Kaczyński jest osobiście przyzwyczajony do samotności ale dla Polski izolacja zawsze była miarą klęski. Polacy nie mogą sobie pozwolić na izolację i dlatego do izolacji musi trafić Kaczyński. Jak najszybciej.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!