Uczelniany rozkwit. Felieton Joanny Hańderek (103)

Uczelniany rozkwit. Felieton Joanny Hańderek (103)

Nauka polska rozwija się wspaniale. Pod pięścią i krzyżem Czarnka, ministra służby kościelnej, płonie pięknym stosem palonej niezależności i wolności myśli. Rząd też nie żałuje pieniędzy. Premier Morawiecki ostatnio okazał się nader łaskawy. Skoro się na uczelnię wstawiło swego chłopa, to można mu rzucić trochę kasy. Już on będzie wiedział, jak się odwzajemnić.

Premier Morawiecki był łaskaw wspomóc Uniwersytet Wrocławski. Jakoś tak się dziwnie porobiło w naszym kraju, że ilekroć któryś z polityków spogląda w stronę uniwersytetów, sytuacja od razu staje się nieciekawa. PiS wprawdzie to modelowa partia Misiewiczów, brak kompetencji ma wypisany na sztandarach, ale wie jedno, i to wie dość dobrze: kto ma naukę, ten ma władzę.

Zaczęło się od konstytucji dla nauki Gowina. Reforma zapowiadała się szumnie, a doprowadziła życie naukowe do rozpadu. Teraz każdy, kto chce się rozwijać naukowo, musi ciułać punkty za publikacje, pilnować wskaźników i uganiać się za grantami, bo bez nich w zasadzie nic się nie liczy: ani programy badawcze, ani książki, ani osiągnięcia dydaktyczne. Absurd grantozy i punktozy sprawia, że dawna misja uniwersytetów znika. Kiedyś nauka miała służyć ludziom. W wersji Gowina ma – jak w grze komputerowej – służyć do pozyskiwania kolejnych poziomów punktowanych stanowisk. Nauki o kulturze czy ogółem humanistyka nie są zresztą cenione w świecie polityki. Nic dziwnego, wszak społeczeństwo, które zna mechanizmy kulturowe, może dla tyranii stać się niebezpieczne, a jeśli rozumie politykę i jej niuanse, wręcz zabójcze.

Czasy ministra kościelnej służby Czarnka dobiły idee akademickie, topiąc wszystko w religijnej kadzi. Według tego pana (bo czemu mielibyśmy nazywać ministrem kogoś, kto nie rozumie nauki i ją niszczy?) nauka wydarza się w kościele, a dokładniej, uprawiana jest na ambonie, najlepiej przez takich fanatyków jak Jędraszewski czy Rydzyk. Od szkoły podstawowej po uczelnie Czarnek wszędzie wieszałby krzyże i niepokornych nauczyciel/ki.

W tej scenerii zniszczenia Morawiecki, wielbiciel spektakli, wjeżdża na zgliszcza jako mąż opatrznościowy. Oto Uniwersytet Wrocławski dostał dotację, 80 milionów, na budowę Centrum Badań Fizycznych i Chemicznych im. Kornela Morawieckiego. A kim jest pan Kornel Morawiecki? Wybitnym profesorem tej uczelni? Zasłużonym dla polskiej nauki i dla Wrocławia fizykiem? Naukowcem? Noblistą? Czyżby Uniwersytet Wrocławski nie miał swoich wielkich postaci? Ach, cóż tam Max Born czy Otto Stern, zaledwie dostali Nobla, ich związek z wrocławską uczelnią zupełnie się nie liczy. Kornel Morawiecki to dopiero miał dorobek, był wszak tatusiem! A tatusia trzeba kochać i czcić, a najlepiej uczcić. Rozumie to obecny rektor Robert Olkiewicz, jest przecież z nadania jak za starych, dobrych czasów i wie, że powinien się teraz odwdzięczyć. Wiadomo, swój swego i jest awans, pieniądze i nawet rozwój nauki. No bo jak się dobrze ustawi listę publikacji, to się okaże, że nie tylko tatuś premiera, ale i sam premier ma dorobek naukowy.

Nauka polska kwitnie. Rozkwita. Granty, dotacje, promocje, publikacje. Pojawiają się też nowi wielcy badacze powołani do istnienia cudownym zrządzeniem losu i pokrewieństwa. Taki to nasz nepotyzm codzienny. Ale cóż, PiS ma nie tylko zdolne dzieci. Rodziców też.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!