Strefy wolne. Felieton Joanny Hańderek (27)

Strefy wolne. Felieton Joanny Hańderek (27)

Ostatnio parlament Unii Europejskiej przegłosował ustawę o Europie wolnej dla LGBT. Moim zdaniem walka o równość społeczną to walka o zachowanie demokracji i praworządności. To, co dzieje się w naszym kraju, nienawiść wobec osób uznanych za nienormatywne, zagraża nie tylko osobom homoseksualnym, biseksualnym czy transseksualnym, ale nam wszystkim. Kontrola człowieka zaczyna się od kontroli jego intymności. Musimy o tym pamiętać, aby nie dawać siły pełzającej dyktaturze.

Kim jestem, z kim się spotykam, kogo kocham, z kim sypiam: prywatna sprawa, w świecie fanatyzmu mająca jednak status publiczny. Zawłaszczenie sfery prywatnej to prosty przepis na zniewolenie ludzi. Każdy ma myśleć i czuć tak, jak chce władza.

„Strefy wolne od LGBT”, „Chłopak i dziewczyna to prawdziwa rodzina”, „Mamo i tato, kochajcie się” to nie nawoływanie do przestrzegania tradycji, o nie. Tradycja europejska zresztą różnie się kształtowała; Platon czy Sokrates nie zrozumieliby, dlaczego heteroseksualność ma być czymś lepszym. W całym szaleństwie normatywności nie chodzi jednak o tradycję ani o czyjekolwiek dobro. Chodzi o władzę, o prymitywne zarządzanie społeczeństwem.

Jeśli para, to mężczyzna i kobieta, jeśli instytucja czy rodzina, to o ustalonej hierarchii i porządku. Ludźmi o wiele lepiej się zarządza, gdy ich intymność zostaje poddana kontroli. Właśnie dlatego kobiety mają rodzić, nawet jeśli nie chcą czy nie mogą. Dlatego fanatycy powoli zabierają się do rozwodów. Mama i tata mają się kochać, nawet jeśli dom zamieni się przy tym w piekło. A przy okazji zostaje podkreślona heteroseksualna norma. Żadnego wychowywania dzieci przez tatę z tatą czy mamę z mamą. Koniecznie musi być heteroseksualnie.

Kontrola sfery prywatnej to również przygotowanie społeczeństwa do pełnej inwigilacji. Dlatego niszczy się kobiety, niszczy się osoby uznane za nienormatywne, tak jak niszczy się prawo i sędziów. To, co spotyka sędzię Morawiec czy sędziego Tuleyę, jest konsekwencją tej samej ślepej siły, która ma zdusić wszelki opór, wszelkie myślenie. Kontrola w łóżku, w sypialni i w domu to karne społeczeństwo kontrolowane we wszelkich instytucjach. Kolorowe dzieci z tęczowymi włosami są tak samo niebezpieczne jak nieugięci sędziowie. Niby to różne sfery życia, a jednak ściśle się ze sobą łączą. Chodzi o to, żeby złamać człowieka, sprawić, by społeczeństwo stało się wystraszone, posłuszne, zgodne z założeniami partii rządzącej, szare.

Kontroli społeczeństwa służy powszechna nieufność i niechęć. Kiedy ludzie zaczynają ze sobą walczyć, już nie trzeba ich szczególnie nadzorować. Wystarczy tylko przypilnować, żeby obrywał gorszy sort. Dlatego władza nie widzi problemu ani w marszach narodowców, ani w napaściach na osoby homoseksualne czy transpłciowe. Homofobia pozwala utrzymać fanatyków w gotowości, ułatwia rozwój teorii spiskowych, a wraz z nimi snucie karykaturalnych opowieści o genderowaniu, homolobby, zabijaniu tradycji i polskości. Im bardziej nieprawdopodobne narracje, im bardziej sprzyjające nienawiści do drugiego człowieka, tym łatwiej zarządza się społeczeństwem. Gdy jedni nienawidzą drugich, można spokojnie rozkradać majątek narodowy, wycinać lasy czy obsadzać krewnymi i znajomymi stanowiska w państwowych firmach. Ludzie i tak są zajęci wojenką o to, kto z kim sypia i co to oznacza.

Zarządzanie nienawiścią to program pełzającej dyktatury, jaką mamy w naszym kraju. Pełzająca dyktatura od lat krok po kroku wnika w nasze życie, niszcząc w nas empatię, zrozumienie dla drugiego człowieka, poczucie sprawiedliwości, praworządność. Od lat coraz bardziej nas dusi nienawiścią do wszystkiego, co sama uzna za złe, niewłaściwe czy niewygodne. Pełzająca dyktatura w naszym kraju już zabija. Samobójstwa młodych osób ze środowiska LGBT, bezsilnych wobec permanentnej nagonki, obciążają rządzących, którzy manipulują nienawiścią i pojęciem normy. Coraz brutalniejsze ataki na pary jednopłciowe to efekt nieustannego podpowiadania, kto jest zły, kto zagraża naszej rzeczywistości. Pełzająca dyktatura nie zabija własnoręcznie. Ma do tego propagandę i fanatyków ochoczo broniących tradycji, kościołów i Polski przed wyimaginowanym złem, przed normalnymi ludźmi, którzy mieli tego pecha, że stali się dla PiS‑u kozłem ofiarnym.

Pełzająca dyktatura działa systematycznie, ale ma jedną słabą stronę: czerpie swoją moc z naszej obojętności, braku zaangażowania. Protestujący ludzie, KOD, Strajk Kobiet – wszyscy i wszystkie z nas na co dzień walczący o równość nie pozwalamy pełzającej dyktaturze przejąć naszego kraju całkowicie. Dlatego nie wolno nam zobojętnieć, dlatego musimy stawiać opór dla siebie i dla innych. Pełzającą dyktaturę pokonają obywatelskie działanie i solidarność.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!