Strach. Felieton Joanny Hańderek (68)

Strach. Felieton Joanny Hańderek (68)

Kraków protestuje w obronie dyrektora Teatru im J. Słowackiego. Jaki będzie wynik tej potyczki, nie wiem, wróżyć nie będę, historia jednak uczy, że artystów nie da się uciszyć. Jak zawsze, PiS próbuje niszczyć, ale akurat ten bastion nie jest łatwy do zdobycia. W moim felietonie piszę o sile sztuki.

Władza totalitarna opiera się na przemocy, zaślepieniu i strachu. Społeczeństwo, o ile nie omami się go uwodzicielskimi ideami, powinno się totalitaryzmu bać. Kult narodu, kult wodza mają zaślepiać, a terror pozwala nieprzekonanych i nieprzekupnych utrzymać w ryzach. Totalitarne działanie opiera się na powadze idei i symbolach siły, stąd wiece, spektakle, igrzyska, stąd świętość symboli i kult wodza. Każda władza totalitarna boi się poczucia humoru oraz sztuki. Ironia, żart, komedia mogą sprowadzić powagę do karykatury, mogą skłonić do śmiechu, do kpin z władzy, do żartobliwego podejścia. Sztuka jest jeszcze gorsza: nieujarzmiona rozbija systemy kulturowe niezależnie od tego, czy są totalitarne, czy nie. Dzieje się poza słowami, na poziomie emocji, intuicji, docierając do świadomości odbiorców silniej niż cokolwiek innego. Śmiech przynosi ulgę, ironia pociesza, sztuka wyzwala.

Kazik Staszewski piosenką „Twój ból jest lepszy niż mój” pokazał, że sztuka może obnażyć nagość króla. Tekst Kazika wraz z teledyskiem dekonstruuje nie tylko zakłamanie, ale i poczucie wyższości PiS-u w stosunku do opozycji i całego narodu. Kaczyński, traktowany jak monarcha, zatracił wszelkie hamulce i nie kryje się już ze swoją potrzebą dominacji. Władza totalna musi jednak uważać, bo artyści jak mało kto umieją dekonstruować i demaskować. Tylko piosenka staje się aż piosenką.

„Dziady” to legenda. Swoją siłę udowodniły w latach 60. i 80. XX wieku. Spektakl z lat 60. rozpętał partyjną awanturę, a zdjęcie go z afisza dało sygnał opozycji. Dramat Mickiewicza stworzył symboliczne i mitologiczne tło dla roku 1968 – roku buntu. Może właśnie dlatego kuratorka małopolska nie musiała iść na krakowski spektakl, by wiedzieć, że w Teatrze im. Słowackiego dzieje się coś, co zagraża popieranemu przez nią reżimowi. Wydane pośpiesznie polecenie, by nie prowadzić szkół na „Dziady”, odsłoniło zadawniony strach przed artystyczną siłą dekonstrukcji. Słowo, obraz, gest, nierzadko znaczą dużo więcej niż wiec czy pikieta. Sztuka jest groźna.

Jeszcze groźniejszy jest jednak totalitaryzm. W czasach realnego komunizmu cenzura szalała i zamykała usta niepokornym artystom. W roku 2022 pomysł, by odwołać dyrektora teatru tylko dlatego, że władzom nie podoba się jego artystyczna działalność, poraża jako dowód jawnego powrotu do rządów totalitarnych. PiS nie kryje się ze swoją potrzebą przejęcia pełnej kontroli nad państwem, krok po kroku odbierając nam wolność. W Krakowie mamy kolejną odsłonę walki PiS-u z niezależnymi instytucjami, a zarazem walki ze sztuką i wolnością słowa. Jak każda partia dyktatorska, PiS boi się niezależnych twórców i twórczyń, bo zagrażają jego władzy.

Dla dyktatury najważniejsze jest kreowanie jednostronnego i niezmiennego obrazu świata. Kształtowanie uległych obywateli odbywa się na poziomie wiadomości, mediów, reklamy, a także sztuki. Propaganda powinna spowijać umysły jak kokon i utrzymywać je w tępym podziwie dla rządzących. Wszelkie inne wizje, nawet jeśli nie nawiązują bezpośrednio do polityki, mogą stanowić niebezpieczeństwo. Sztuka niezależna uczy myślenia, pozwala patrzeć z różnych perspektyw, rozrywa kokon propagandy, tworząc alternatywne interpretacje, a na to rządzący nie mogą pozwolić, jeśli chcą zachować niepodzielną kontrolę.

W obozie władzy pęknięcie za pęknięciem. Ziobro toczy bój z Morawieckim, fanatycy i narodowcy stają się coraz głośniejsi, wódz słabnie. Co pozostaje? Atak na dyrektora Teatru im J. Słowackiego w Krakowie to batalia władzy zatrwożonej wewnętrznym kryzysem i napięciami. Wiadomo: nikt nie konsoliduje tak dobrze jak wspólny wróg. Cała polityka PiS-u oparta jest na nienawiści do innych. Teraz na celowniku znaleźli się artyści. Kaczyński może i przespał walkę „Solidarności”, zresztą do dzisiaj nie może darować Wałęsie odwagi i zasług. Pomimo dobrego snu zapamiętał jedno (pewnie dowiedział się od mamy przy śniadaniu): artyści są niebezpieczni. Wolna sztuka to same utrapienia. Dlatego najpierw trzeba było ukarać radiową Trójkę, a teraz trzeba rozbić teatr.

Problem w tym, panie Kaczyński, że uspokoić artystów jeszcze nikomu się nie udało. Historia pokazuje jasno, że sztuki nie można ocenzurować, choćby propaganda i represje działały pełną parą. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zaśpiewa jakąś nieprawomyślną piosenkę na ulicy lub będzie biegał ze sprejem po mieście. Aż mury runą, runą, runą…


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!