Stan zagrożenia. Felieton Joanny Hańderek (33)

Stan zagrożenia. Felieton Joanny Hańderek (33)

W dzisiejszym felietonie zastanawiam się nad tym, skąd ostatnio tyle agresji wśród nas, co takiego się dzieje, że zaczynamy tak bardzo siebie nienawidzić i nie potrafimy już ze sobą rozmawiać. Dlaczego zwykłe zwrócenie komuś uwagi prowadzi do rękoczynów? Co się z nami stało – z narodem, który szczyci się tolerancją i religijnym zapałem?

Ostatnio pan nie miał na nosie maseczki, pani zwróciła mu uwagę i pani oberwała. Media złapały kolejną sensację. Fakt, jest w tym coś z gorącej wiadomości: w sklepie się biją! Problem w tym, że to nasza codzienność. Nie wystarczy już komentarz, że tak na ludzi wpływa pandemia. Tu dzieje się coś więcej.

Od samego początku, od pierwszego okresu swoich rządów, PiS stosuje bardzo prostą zasadę podgrzewania swoich wyborców: znajduje wroga, linczuje go publicznie, a potem niszczy, usuwa, rytualnie zabija. Już w 2007 roku zatrzymano znanego szefa kardiochirurgii w iście westernowym stylu: policja wpadła na oddział i zakuła lekarza w kajdanki, a tuż potem odbyła się konferencja prasowa Ziobry. PiS‑owcy zawsze kreowali się medialnie na twardych, skutecznych, bezkompromisowych, ukazując przemoc i agresję jako normalne elementy uprawianej przez nich polityki.

Po wygranych przez PiS wyborach w 2015 roku pojawiło się to samo: przemoc słowna, symboliczna, bezkompromisowe działanie, bez najmniejszej chęci dialogu z opozycją. Najważniejszy był komunikat: z partią PiS się nie dyskutuje, bo to oni mają władzę. Kolejny raz agresja stała się normą. „Mordy zdradzieckie”, „gorszy sort” przeszły do świadomości społecznej razem z przekonaniem, że prawdziwą politykę robi się właśnie krzykiem, biciem pięścią w stół, mobbingiem, odbieraniem głosu i łamaniem praw demokracji.

Agresja sejmowa rozlała się na agresję społeczną. Ostatnie wybory do parlamentu i na urząd Prezydenta RP obfitowały w narracje i gesty przemocowe. Sama byłam świadkinią, jak rozdający ulotki wolontariusz został zaatakowany, zelżony i opluty przez przechodniów tylko dlatego, że ulotki promowały partię opozycyjną wobec PiS‑u. Oczywiście, mnie się też dostało. A był to Kraków, centrum miasta, w którym ponoć rządzą nauka i sztuka, a „wiersze pisze się tutaj najlepsze”. Telewizja pokazywała jeszcze bardziej gorące obrazki ze zrywaniem plakatów i groźbami napaści na osoby reklamujące kontrkandydata.

Społeczna agresja nie wzięła się z próżni. To nie przez COVID, nie przez zamknięcie, nie przez pandemię i niepewność z nią związaną. PiS systematycznie wyzwala nienawiść Polaków do Polaków. Akty agresji wobec opozycji, przeciwników politycznych, protestujących kobiet są stałym elementem, wręcz strukturalną przemocą wprowadzaną przez to ugrupowanie w nasze życie.

Mężczyzna pobił kobietę tylko dlatego, że zwróciła mu uwagę z powodu braku maseczki. Przerażająca eskalacja wściekłości wobec drugiej osoby i całego świata. Problem w tym, że nienawiść bardzo łatwo wzbudzić, pogardę bardzo prosto implementować w życie człowieka, butę i arogancję bardzo szybko rozsiać w ludzkich umysłach. Wystarczy tylko codziennie powtarzać to samo: są jacyś inni i ci inni są gorsi. Wystarczy konsekwentnie grać nienawistną retoryką. Uchodźcy to „barbarzyńcy”, kobiety to „morderczynie dzieci”, ekolodzy to „wariaci, którzy chcą nam odebrać wolność”, opozycja to „degeneraci i złodzieje”. Wystarczy dorzucić parę obrazków medialnych, na przykład zakutego w kajdanki dawnego posła opozycji, i już wszystko zaczyna się układać. Najprostsza rozmowa może się stać awanturą, zwyczajną uwagę można potraktować jak zniewagę. A że bić kobiety w naszym kraju PiS pozwala – bo przecież bardzo drażni obóz rządzący ustawa antyprzemocowa – to temu panu, co tak bronił swojego prawa do łamania prawa, zapewne włos z głowy nie spadnie.

Żyjemy w kraju, w którym nienawiść stała się codziennością. I to jest nasz największy problem, widoczny – niestety – na każdym kroku.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!