Śmierć. Felieton Joanny Hańderek (58)

Śmierć. Felieton Joanny Hańderek (58)

Krótka refleksja po wczorajszych marszach. Nasze protesty są ważne, trzeba jednak uświadomić sobie, że walczymy z dyktaturą sięgającą po wyjątkową broń: teologię. Opowieści o „godności” życia, religijne przekonania fanatyków takich jak pani Godek przeniknęły do polityki i medycyny. To niebezpieczna praktyka, która zaciera fakty naukowe i pozwala terroryzować zdrowy rozsądek. Wczoraj na ulicy krzyczeliśmy: „Ani jednej więcej”. Rzecz w tym, że dla cynicznych rządzących i fanatyków ani jedna kobieta i jej los się nie liczą.

Śmierć niewinnych ofiar zawsze kojarzy się z wojną, rewolucją, barykadami na ulicach. W naszym kraju pełzająca dyktatura zabija coraz więcej osób, nie potrzebując do tego czołgów. Wystarczy prawo tak napisane, by człowiek nie mógł pomóc drugiemu człowiekowi. Wystarczy kilka ustaw i okaże się, że lekarz musi zostawić chore dziecko i jego ledwo ruszającą się matkę w lesie na mrozie. Pełzająca dyktatura na tym właśnie polega, że zabija bez wkładania broni do ręki. Wystarczy manipulacja.

Śmierć młodej kobiety z Pszczyny jest poruszająca nie tylko dlatego, że medycyna w takich przypadkach gwarantuje obecnie ratunek. Pani Iza nie była zresztą pierwszą ofiarą. Kilka miesięcy wcześniej w Świdnicy zmarła pani Anna, zmuszona do rodzenia martwego dziecka. Przerażające jest tutaj coś jeszcze. Oto lekarze zaczynają tłumaczyć nam w mediach, że taka sytuacja to trudna kwestia do rozważenia. Padają argumenty jak ze szkółki teologicznej, a nie ze szpitala. Dlaczego decyzja o usunięciu martwego lub obumierającego płodu miałaby być trudna? Lekarz przecież dobrze wie, co się dzieje z organizmem matki. Jest to niewątpliwie dramat dla samej kobiety, która uświadamia sobie, że jej dziecko umiera, i być może wciąż liczy na cud. Co innego natomiast lekarz czy lekarka, którzy dysponują danymi i powinni je analizować nie w emocjach i nie jako zagadnienie moralne czy teologiczne. Gdy wody odchodzą, nie ma na co czekać – chyba że przyjmiemy średniowieczną zasadę: lepiej, żeby pacjent umarł, niż żeby ucierpiała jego dusza. Mamy jednak wiek XXI, a nie XII i teologia nie jest już wykładnią prawd medycznych.

Pełzająca dyktatura zabija, cynicznie modelując prawo i manipulując argumentami rodem ze średniowiecznych rozpraw o życiu i naturze człowieka. Co gorsza, wielu lekarzy dotknął efekt mrożący, co przejawia się nie tylko w zaniechaniu ratowania pacjentek, ale też w opowieściach o ciężkich decyzjach i dylematach moralnych, tak jakby nie wiedziano, czym grozi ciąża letalna.

Dla dyktatury PiS-u bardzo pomocny jest religijny fanatyzm. Klauzula sumienia była pierwszym krokiem do odbierania praw obywatelskich pacjentkom. W Polsce kobiety od dawna muszą się mieć na baczności. Niejedna matka chorego dziecka opowiada, że lekarze przemilczeli przed nią stan zdrowia płodu. Niejednej matce nie dano sposobności, by zdecydowała, czy chce urodzić chore czy umierające dziecko – po prostu ją do porodu zmuszono. Po wyroku tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego wszystkie już wiemy, że kobieta w Polsce nie liczy się wcale, ważniejsza jest gra polityczna i religijne przesłanki. W XXI wieku, w europejskim kraju, kobieta może tylko się modlić, gdy zajdzie w ciążę, pozbawiono ją bowiem wszelkich praw. Jeśli będzie miała szczęście, urodzi zdrowie dziecko, jeśli nie, wyrok na nią został wydany.

Pani Iza sama mierzyła sobie temperaturę. Daremnie prosiła o pomoc lekarzy i pielęgniarki. Umarła, ponieważ zwyciężył fanatyzm religijny, a nie medyczne fakty. Umarła, ponieważ magister zasiadająca na czele atrapy Trybunału Konstytucyjnego uznała, że „godność” i „świętość” życia są najważniejsze. I tak wróciło średniowiecze. Teologiczne prawdy mają większe znaczenie niż nauka, a przesądy i religijne opowieści są cenione wyżej niż wiedza medyczna.

W naszym kraju pełzająca dyktatura zabija. Nie potrzebuje do tego czołgów. Wystarczy zasłanianie się religijnymi frazesami, wystarczy zastępowanie medycyny teologią. W naszym kraju życie staje się coraz bardziej niebezpieczne.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!