Sąd Konstytucyjny przyszłości. Felieton Marka Porzyckiego (4)

Sąd Konstytucyjny przyszłości. Felieton Marka Porzyckiego (4)

Okres noworoczny sprzyja oderwaniu się od codzienności i spojrzeniu w przyszłość. Spróbujmy się zatem zastanowić, jak mogłoby wyglądać sądownictwo konstytucyjne w Polsce po przywróceniu demokratycznego państwa prawa. Obecna polityczna atrapa udająca Trybunał Konstytucyjny będzie musiała zniknąć zaraz po utracie władzy przez PiS (pisałem o tym we wcześniejszym felietonie [https://kodmalopolska.pl/trybunal-konstytucyjny-nie-istnieje-od-grudnia-2016-roku-felieton-marka-porzyckiego-1/]). Zwykłe przywrócenie stanu poprzedniego nie byłoby jednak satysfakcjonujące, gdyż istniejący do 2016 roku Trybunał miał w swojej konstrukcji pewne wady, które znacznie ułatwiły jego zniszczenie. Do wad tych należały niejasne zasady wyboru sędziów na przełomie kadencji parlamentu, które najpierw umożliwiły większości PO-PSL próbę wyboru „na zapas” dwóch sędziów (co Trybunał uznał za nieważne), a potem otwarły PiS‑owskiej większości drogę do wprowadzenia do Trybunału dublerów i ostatecznego zniszczenia tej instytucji rok później. Trybunał powinien więc ustąpić miejsca zupełnie nowej instytucji z wbudowanym mechanizmem jak najbardziej utrudniającym podobne manipulacje przy obsadzaniu stanowisk sędziowskich, a jednocześnie zapewniającym jak największy pluralizm składu. Dla uniknięcia zamieszania terminologicznego nazwijmy tę instytucję roboczo Sądem Konstytucyjnym.

Pluralizm Sądu Konstytucyjnego powinien być gwarantowany m.in. trybem wyboru sędziów dającym parlamentowi każdej kadencji możliwość obsadzenia określonej z góry i zawsze takiej samej liczby stanowisk sędziowskich, przy czym wskazane byłoby, by liczba ta nie przekraczała 1/3 składu SK. Należałoby przy tym utrzymać dotychczasową zasadę kadencyjności sędziów konstytucyjnych, co oznacza, że skład Sądu Konstytucyjnego zmieniałby się rotacyjnie. Rodzi to pozornie nierozwiązywalny problem wynikający zarówno z możliwości skrócenia kadencji parlamentu, jak i opróżnienia stanowiska sędziego konstytucyjnego przed upływem kadencji, gdyż z biegiem czasu kadencje poszczególnych sędziów zaczęłyby na siebie zachodzić w sposób nieskoordynowany z kadencjami parlamentu, tak jak się to stało z TK istniejącym do 2016 roku. Jest jednak prosta metoda uniknięcia tego problemu: zachowując stałą długość kadencji, należy zrezygnować ze stałej liczby sędziów konstytucyjnych. Nie byłoby to bezprecedensowe ani też nie wywołałoby nieprzezwyciężalnych trudności w funkcjonowaniu Sądu Konstytucyjnego. Bez uprzednio określonej stałej liczby sędziów funkcjonują chociażby poszczególne izby Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Mechanizm powoływania sędziów konstytucyjnych mógłby kształtować się następująco. Sejm każdej kadencji miałby prawo do powołania czterech sędziów, a Senat tej samej kadencji – dwóch sędziów. Moment ich powołania byłby obojętny, ale procedura musiałaby się zakończyć przed upływem danej kadencji parlamentu, w przeciwnym razie podlegałaby zasadzie dyskontynuacji i parlament kończyłby kadencję bez powołania sędziów. Warte zastanowienia byłoby też przyznanie prawa do powołania jednego sędziego konstytucyjnego na kadencję Prezydentowi. Należałoby przy tym wprowadzić kilkumiesięczny minimalny okres od zgłoszenia kandydatury i podania jej do wiadomości publicznej do głosowania nad nią przez daną izbę parlamentu. Czas ten byłby przeznaczony na rygorystyczną procedurę publicznej weryfikacji kandydatów z gwarantowanym udziałem czynnika społecznego. Kadencja sędziego konstytucyjnego powinna trwać dwanaście lat, czyli być skorelowana z trzema standardowymi kadencjami parlamentu. Zakończenie kadencji danego sędziego konstytucyjnego nie otwierałoby w takim systemie stanowiska sędziowskiego do obsadzenia, bo liczba tych stanowisk byłaby z góry określona dla każdej kadencji parlamentu. W ten sposób wykluczono by pokusę manipulowania procedurą powoływania sędziów przez jej przyspieszanie albo przewlekanie pod koniec kadencji parlamentu. Mechanizm rotacji po 1/3 składu oznaczałby przy tym, że żadna większość parlamentarna nie mogłaby obsadzić większości Sądu Konstytucyjnego w jednej kadencji parlamentu. Liczba sędziów Sądu Konstytucyjnego przy tym mechanizmie ich wyboru (uwzględniającym też udział Prezydenta) wahałaby się między 20 a 21, ale przejściowo, w razie skrócenia kadencji parlamentu, mogłaby być wyższa. Wzrost ten byłby jednak tymczasowy, bo liczba sędziów wracałaby do normy po każdych trzech regularnych (tzn. nieskróconych) kadencjach parlamentu.

Mankamentem tego systemu byłaby przejściowo znacznie niższa liczba sędziów SK, gdyż jego pełny skład powstałby dopiero w trzeciej kadencji, a zatem po upływie ośmiu lat (a z udziałem ostatniego sędziego powołanego przez Prezydenta – dziesięciu lat) od momentu ukonstytuowania. W przepisach przejściowych należałoby zatem wprowadzić odpowiednie możliwości orzekania przez SK w mniejszych składach, a dopiero po osiągnięciu określonej liczby sędziów wrócić do liczebności składów porównywalnej z przewidzianymi w byłym Trybunale Konstytucyjnym.
Dla wykluczenia jeszcze jednej możliwości manipulowania składem Sądu Konstytucyjnego za pomocą kompetencji o ściśle symbolicznym charakterze należałoby też zrezygnować z wymogu zaprzysiężenia przed Prezydentem. Sędzia konstytucyjny składałby przysięgę przed Prezesem SK albo przed przedstawicielem organu, który go powołał (przed Marszałkiem Sejmu, Marszałkiem Senatu albo Prezydentem). Należałoby również zmienić zasady publikowania orzeczeń SK, przyznając uprawnienia do zarządzania ich publikacji w Dzienniku Ustaw Prezesowi SK, przy czym sama techniczna czynność publikacji powinna być wykonywana przez Biuro SK, które miałoby odpowiednie uprawnienia do generowania elektronicznej wersji Dziennika Ustaw.

Nie istnieją, rzecz jasna, stuprocentowe zabezpieczenia i naiwnością byłoby oczekiwać, że powyższe zasady całkowicie uniemożliwią zniszczenie Sądu Konstytucyjnego przez zdeterminowaną autorytarną władzę. Władza taka miałaby jednak znacznie utrudnione zadanie, ponieważ usunięto by najważniejsze furtki wykorzystane przez PiS w jego demontażu Trybunału Konstytucyjnego dla przeprowadzenia faktycznej zmiany ustroju przy zachowaniu zewnętrznych pozorów praworządności.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!