Równiejsi. Felieton Joanny Hańderek (29)

Równiejsi. Felieton Joanny Hańderek (29)

Zastanawiam się, czy kiedykolwiek zauważymy, że coś tu nie gra, czy powiemy sobie wreszcie „dość”. Czekam na moment, kiedy zmaleje poparcie dla PiS‑u. Na razie można z przerażeniem obserwować, jak kolejne afery stają się okazją do czarowania rzeczywistości i przekonywania obywatelek i obywateli, że białe nie jest białe.

W każdej dyktaturze są równi i równiejsi. To taka zabawa w totalną władzę: wmówić obywatelom, że wcale nie ma u nas zamordyzmu. Prawie wszyscy watażkowie budujący Nowy Wspaniały Świat lubili opowiadać o tym, jak to działają dla ludu, dla ludzi i dla obywateli. W naszej rodzimej Kaczorlandii bawimy się w to samo. A sądząc po poparciu dla PiS‑u, wierni wyznawcy kupują te narracje z podziwu godną bezkrytycznością.

Każda afera wyznacza nowe granice równości i demokracji. Dwie wieże – niczym w Tolkienowskiej sadze – pozwoliły opozycji przez chwilę łudzić, że oto moc powraca na ich stronę. Okazało się jednak, że prezes to człowiek bez skazy, a dwie wieże są oznaką jego cnotliwości. Przewartościowanie numer jeden: białe jest „białe”. Podobnie płonne były nadzieje, że wyborcy PiS‑u w polityce finansowej Morawieckiego zobaczą okradanie Polski. Wprost przeciwnie: nasz-minister-to-nasz-chłop może wszystko, tak jak nasz-ksiądz nie molestuje i nie gwałci. Ten sam syndrom sztokholmski: jedni bronią księdza, że niewinny, bo nasz i taki dobry, inni bronili Morawieckiego, że taki zaradny i ma prawo się dorobić. PO i ludzie z opozycji od razu staliby się wrogami ludu i złodziejami, ale naszemu-chłopu wszystko uchodzi płazem. Plemienna sprawiedliwość aktywowana, tak jak przy sławetnym „im się to NALEŻAŁO”. Wprawdzie mamcia narodu zaraz potem dziwnym trafem straciła posadę życia, ale i tak w Kaczorlandi zajmuje główne miejsce. Po dziś dzień robi za mateczkę narodu, co to jest i swoja-baba i twarda-kobita (pamiętajmy o jej sukcesach, przecież nie każdy umie wygrać, przegrywając).

Z sagą o Obajtku nikt już chyba nie wiąże oczekiwań, że wierni wyznawcy PiS‑u (Po-naszemu-prawda i Sprawiedliwość-też-nasza) przejrzą na oczy. Obajtek – objawienie roku, geniusz biznesu, uczony w piśmie (płynna łacina i to w mowie!), człowiek z aurą – nic przecież nie zrobił, tylko zarobił. Proste? Proste! Moralność plemienna wytłumaczy każdego z NASZEGO stada. Nasz to nasz, i basta! Naszemu nie zagląda się na konto ani do domu. Jest nasz, więc może wszystko. Grunt, żeby był nasz. Ta plemienna mentalność staje się jednak coraz bardziej niebezpieczna. I nie chodzi tu tylko o budżet państwa – zadłużony i wchłonięty przez naszych-swojskich-ludzi. Chodzi również o zdrowie. Skutki tego rozkradania i tej naszej plemiennej moralności odczuwamy wszyscy. Niedofinansowane szpitale, coraz większe braki kadrowe. Nie ma pieniędzy na walkę z pandemią, bo plemienna sprawiedliwość już podzieliła je między swoich. Ta sama logika plemiennej sprawiedliwości nie pozwala zajrzeć do kościoła. Gdy w jednej parafii pojawiło się zgłoszenie, że ksiądz za dużo ludzi wpuścił na mszę, ksiądz ogłosił, że donosicielstwo jest grzechem ciężkim. Na swojego się nie donosi, choćby łamał prawo i narażał zdrowie i życie swojej wspólnoty.

Każda dyktatura ma swoich równych i równiejszych. Opowieści o demokracji, o głosie narodu, o szacunku dla obywateli (niekoniecznie już dla obywatelek) są standardem. Złotouści prorocy dyktatury zawsze mówią wiele o wolności, wartościach, tradycji. Wszystko robi się w imię człowieka i w imię dobra najwyższego. Wszystko ma swoje uzasadnienie. Ożywienie plemiennej jedności, pokazywanie, że to my jesteśmy dobrzy, a wszystko, co robimy, robimy dla narodu, pozwalają manipulować równością. Najważniejsze, by stopniowo budować plemienną jedność. Przysłowiowe podgrzewanie żaby w naszym rodzimym przypadku oznacza, że krok po kroku PiS przyzwyczaja społeczeństwo do łamania prawa i do narracji odwróconych. Krok po kroku dzięki przejętym mediom i dobrej socjotechnice naucza, że jak prezes powie, że jest dobrze, to jest dobrze, że jak Morawiecki mówi, to mówi, i nic w tym złego, że potem mówi co innego. Grunt, by media nie-polskie-antyrządowe zakrzyczeć, grunt, by nie dopuścić innych narracji i opozycji do głosu. Mamy, co mamy, plemienna sprawiedliwość zaczyna godzić się na wszystko. I nikt nam już nie wmówi, że białe jest białe. A Obajtek to swój chłop, i basta!


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!