Rodzina: do tanga trzeba dwojga. Felieton Marii Mysonianki (10)

Rodzina: do tanga trzeba dwojga. Felieton Marii Mysonianki (10)

Kobiety powinny się koncentrować na rodzinie – takie głosy podnoszą się dość często, zwłaszcza na prawicy. Kariera nie jest dla kobiety, ponieważ szkodzi rodzinie… Zawsze gdy to słyszę, nasuwa mi się parę pytań. Po pierwsze, dlaczego w kontekście rodziny jesteśmy różnicowani ze względu na płeć? Kobieta to rodzina, a mężczyzna nie? Po drugie, jak należy rozumieć owo „koncentrowanie się na rodzinie”? Zapewne najpierw trzeba zawrzeć związek, potem zajść w ciążę, urodzić dzieci i dbać o wszystkich i wszystko w domu. I oto okazuje się już na początku, że sama kobieta nie da tutaj rady. Decyduje o tym biologia, a nie jakaś ideologia. Skoro zaś do założenia rodziny niezbędny jest mężczyzna (pozostawmy na boku kwestię sztucznej prokreacji), to wydaje się – prosty, logiczny tok rozumowania – że on też powinien się koncentrować na rodzinie. Niewykluczone, że się mylę (słuch i uwaga bywają wybiórcze), ale nie zarejestrowałam takich apeli skierowanych do mężczyzn. Rodzina to najwyraźniej rzecz kobiety. Ja bym powiedziała, że rzecz ludzi, ale może kobieta to nie człowiek? Skąd się bierze takie różnicowanie? Czy to tradycja? Biologia? Naturalny porządek rzeczy? W XXI wieku mężczyzna jest równy kobiecie. Tak, w tej kolejności: mężczyzna jest równy kobiecie.
Załóżmy, że kobiecie udaje się zawrzeć związek. Jak powinno teraz wyglądać to jej koncentrowanie się na rodzinie? Opieka nad dziećmi i domem, pranie, sprzątanie, gotowanie? Niestety, to nie takie proste. Sytuacja, w której jedna osoba – w domyśle mężczyzna – jest w stanie zapewnić byt całej rodzinie, dostępna jest nielicznym. Zwykły człowiek o przeciętnych zarobkach ma kłopoty z utrzymaniem domu. Zalecana kobietom postawa oznacza zatem, że mimo wszystko kobieta powinna pójść do pracy. Pieniądze są rodzinie potrzebne.
Zaznaczam: przyglądamy się zaleceniom prawicy, która jakoś pomija szarą rzeczywistość przeciętnej rodziny w Polsce. W prawicowych zaleceniach nie ma skierowanej do mężczyzn zachęty, by w owej przyrodzonej kobietom dbałości o dom pomagali. Ale zaraz, zaraz – pomaga się przecież w czymś, czego się nie współtworzy. Mąż żonie nie pomaga: jest u SIEBIE i powinien razem z kobietą tworzyć rodzinę, a zatem dzielić się obowiązkami. Mówiąc o pomocy w domowych zajęciach, ukazuje się mężczyznę jako „bohatera w swoim domu”. To cytat z reklamy: pan domu bierze odkurzacz do ręki, sprząta i w ten sposób staje się bohaterem; ciekawe, że pani domu nigdy nie jest przedstawiana jako bohaterka. Podobnie zresztą jest w reklamach środków piorących, gdy bohaterski pan domu obsługuje pralkę. Zabawne? Niestety nie. Czynność odkurzania i prania jest dla każdego człowieka taka sama.
Zajmowanie się dziećmi jest piękne, a praca zawodowa rozwija. Każdy człowiek może czerpać ogromną satysfakcję z prowadzenia domu i dbania o niego, podobnie jak ze spędzania czasu ze swoimi dziećmi. Dotyczy to również mężczyzn. Warto o tym pamiętać, gdy podnosi się lament nad rodziną w kryzysie. Istnienie rodziny zależy także od mężczyzny. Gdyby mężczyzna też koncentrował się na rodzinie, a nie tylko na karierze, może łatwiej byłoby założyć rodzinę i utrzymać ją w istnieniu?
Kobieta jest człowiekiem i ma prawo wyboru – XXI wiek pozwala jej wybierać. Pytanie jednak, czy wybór jest możliwy, jeśli kobieta okazuje się kobietą, a nie człowiekiem, i jeśli tylko kobietę wzywa się do koncentracji na rodzinie. Do tanga trzeba dwojga.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!