Punktowe poparcie Putina. Felieton Fryderyka Zolla (352)

Punktowe poparcie Putina. Felieton Fryderyka Zolla (352)

Prof. Zybertowicz raczył powiedzieć, że gorsze jest poparcie, jakie Zachód okazuje Putinowi, popierając budowę Nord Stream II, niż punktowe poparcie tegoż Putina ze strony partii, które ze względów taktycznych przyjmują kilkumilionowe dotacje.

Tak się jednak nieszczęśliwie dla prof. Zybertowicza złożyło, że Marine Le Pen udzieliła wywiadu, z którego wyłania się pełna koncepcja owego „punktowego poparcia”. Celebrowana z wojskowymi honorami przez PiS-owskie władze Le Pen, główny sojusznik PiS-u na Zachodzie (zdaje się, że nawet Salvini się na PiS obraził), stwierdziła, że wyczekuje końca „takiej Unii Europejskiej” i że Ukraina zasadnie jest uważana za rosyjską sferę wpływów, a kto to podważa, powoduje niepotrzebne napięcia. Gdyby zatem Le Pen doszła do władzy, punktowe poparcie oznaczałoby zgodę na pogrzebanie europejskich aspiracji Ukrainy i faktyczne zakończenie projektu europejskiego, zastąpionego jakimś luźnym sojuszem państw.

Popieranie któregokolwiek z tych pomysłów jest sprzeczne z egzystencjalnymi interesami Polski. Nasuwa mi się jeden termin na określenie tej postawy, ale ponieważ stał się on już całkowicie wyświechtany, nie znajduję odpowiednich słów, by oddać powagę działania PiS przeciwko Polsce.

Wskazana przez prof. Zybertowicza kwestia relacji z Rosją jest bardziej zawiła. Niewątpliwie wielu polityków daje się złapać w sidła korupcji. Nie powinno to jednak przesłaniać faktu, że ekonomiczna współpraca z Rosją jest dla Europy pożyteczna. U podstaw europejskiej integracji – różnych wspólnot, z których wyłoniła się ostatecznie Unia Europejska – leżało przekonanie, że jedynym sposobem zakończenia konfliktów zbrojnych jest budowa wspólnoty interesów gospodarczych, tak by prowadzenie wojen przestało być opłacalne. Dotyczy to również relacji Unii z Rosją. Trzeba wymyślić taką metodę ułożenia wzajemnych stosunków, by do wojny nigdy nie doszło, bo naruszałoby to korzyści gospodarcze obu stron.

Nord Stream może stanowić dla Rosji narzędzie szantażowania Europy, ale może też pozwolić Europie oddziaływać na Rosję, co się zresztą obecnie dzieje. Nie oceniam tu samego projektu Nord Stream II. Prawdopodobnie rację ma Tusk, który twierdzi, że był to błąd kanclerz Merkel. W dłuższej perspektywie jednak tworzenie więzi gospodarczych, które zapewnią bezpieczeństwo i dobrobyt, jest sensowne. Zybertowicz w swojej analizie myli się fundamentalnie. Ogromnym niebezpieczeństwem dla Europejczyków nie jest budowa relacji gospodarczych z Rosją, ale realizowanie Putinowskiej wizji Europy. Realizacji tej służy właśnie Le Pen, a teraz także PiS, które już jawnie opowiada się za tym projektem. Tylko zjednoczona i silna Europa zdoła zagwarantować sobie stabilność i bezpieczeństwo oraz stanie się równorzędnym partnerem Rosji, Chin, a także USA. W przeciwnym razie będzie polem konfliktów rozgrywanych przez Putina. Spośród członków Unii Europejskiej najwięcej na pomysłach Le Pen może stracić Polska. I ten właśnie wariant postanowiło poprzeć PiS.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!