Panowie w garniturach i kobiety w Sejmie. Felieton Joanny Hańderek (109)

Panowie w garniturach i kobiety w Sejmie. Felieton Joanny Hańderek (109)

Podobnie jak w greckiej tragedii nieubłagane fatum czeka na głównego bohatera u kresu jego drogi, tak na polityków niezależnie od barw politycznych czekają na końcu kampanii nierozwiązane i narastające problemy. Oglądając przemówienia i szlaki, którymi podróżują dwa orszaki panów w garniturach, mam wrażenie, że niezależnie, czy to PiS czy Platforma Obywatelska (lub jakakolwiek inna partia), kobiety i tak zostaną pominięte. Tyle że one teraz są w Sejmie, kolejny raz przyjechały ze swoimi dziećmi, również tymi dorosłymi. Są tam marginalizowane i niedoceniane przez wielką politykę ludzkiej obojętności.

Okres przedwyborczy tuż, tuż. Więc w Polskę idziemy, w Polskę, panowie i panie – dwa szlaki, dwie ekipy, z jednej strony duma z Polski, białoczerwone flagi, godność prawdziwego Polaka (niekoniecznie Polki), a z drugiej Polska w Europie, Polska praworządna, w której prawo i konstytucja na nowo zajmą swoje miejsce. Morawiecki z błyskawicznie wydłużającym się nosem narodowego Pinokia wskazuje jak zawsze na Tuska, że to jego i tylko jego wina. Według obecnego premiera rozwijamy się ekonomicznie, poziom życia się podnosi, a świadczenia i programy wsparcia dla osób najuboższych i w wieku senioralnym oszałamiają samego Morawieckiego, nie wspominając już o jego klakierach. Tusk natomiast obiecuje powrót do praworządności, normalizację sytuacji ekonomicznej i politycznej. Słuchając tych dwóch panów, ma się wrażenie, że oto zbliża się wojna światów, ponowne starcie sił zła i dobra.

A tymczasem w Sejmie rodzice osób z niepełnosprawnością protestują po raz kolejny. Jedna z mam powiedziała, że za pieniądze przeznaczane przez państwo na wsparcie takich osób oraz ich rodzin nie da się przeżyć ani umrzeć. Żyjemy w kraju, w którym praktycznie nie ma możliwości dokonania aborcji, nawet jeżeli płód jest z uszkodzeniami letalnymi, a poród zagraża samej matce. Kobieta ma urodzić – nieważne kogo, nieważne jakim kosztem, nieważne, co się potem stanie z nią i jej dzieckiem. A gdy urodzi dziecko z niepełnosprawnością, pozostaje sama z jego chorobą, problemami z codziennością, z urzędami, pielęgnacją, terapią, rehabilitacją. Wsparcie rodziny czy kochającego partnera (w idealnej sytuacji – niestety, statystyczna większość małżeństw rozpada się po narodzinach chorego dziecka) nie wystarcza, zwłaszcza że pobierając świadczenie opiekuńcze, kobieta nie może podjąć pracy, bo straciłaby dofinansowanie na dziecko. Kwoty przeznaczane przez państwo na opiekę nad dzieckiem czy osobą dorosłą wymagającą opieki są głodowe. Moja znajoma obliczyła kiedyś, że stać ją na rehabilitację tylko przez dwa dni w miesiącu, bo musi też wykupić lekarstwa, bez których by nie przeżyła, a te kosztują coraz więcej. Leki dawniej refundowane są dzisiaj na ogół albo nie refundowane wcale albo w minimalnym stopniu. Do tego sprzęt specjalistyczny potrzebny w domu, wózek, buty ortopedyczne, specjalne krzesła czy wyposażenie łazienki, kuchni, sypialni…

Matki osób z niepełnosprawnością, osób, które nierzadko potrzebują wsparcia i opieki przez całą dobę, musiały znowu przyjechać do Warszawy i zamieszkać na korytarzu polskiego parlamentu. Jak zawsze zdeterminowane, pewne swojego celu, zmęczone. Kobiety siedzące z dziećmi w Sejmie to świadectwo nie tylko rządów PiS, ale przede wszystkim świadectwo polskiej polityki od lat 90. Sytuacja, w jakiej znajdują się opiekunowie i opiekunki osób z niepełnosprawnością, pokazuje siłę wykluczenia. Kobieta ma urodzić, ale co potem, to już jej problem. Dzieci traktowane są jak obowiązek. Nieustannie wmawia się młodym ludziom, że macierzyństwo i tacierzyństwo to najpiękniejsze i najważniejsze zadanie, nikt jednak nie mówi o konsekwencjach urodzenia dziecka z niepełnosprawnością. W Polsce wsparcie opiekunów takich osób, zwłaszcza osób dorosłych, które wypadają z systemu świadczeń, praktycznie nie istnieje. Trzeba jak w dzikim świecie toczyć walkę z urzędnikami o przyznanie dotacji czy z sąsiadami, którym nie podoba się podjazd budowany przed ich blokiem. A potem lata rosnącej goryczy, pytania, co stanie się z dzieckiem, gdy opiekunki zabraknie. Panowie w garniturach, w dobrych samochodach, zadbani, obsłużeni, opowiadają nam w swoim objazdowym show, jak to dbają albo będą dbać o Polskę. Ludzie potrzebujący wsparcia nie siedzą jednak w Sejmie po raz pierwszy. Nie jest to pierwszy protest zdeterminowanych kobiet, których codzienną troską jest to, by ich dziecko przeżyło kolejny dzień.

Dwa orszaki królewskie ruszyły w Polskę: Morawiecki kontra Tusk, jak w starym, dobrze znanym rozdaniu. PiS kontra Platforma, siły ciemności i zła kontra siły dobra. Deklaracje, przemowy, obietnice, analizy. Tymczasem w Sejmie kobiety siedzą na podłodze, kolejny raz przyjechały ze swoimi dziećmi, już dorosłymi, ale potrzebującymi nieustannej pomocy. Były tu już wcześniej. Rozmawiały z niejednym premierem i premierką, z niejednym przedstawicielem/ką partii rządzących i opozycyjnych. Zmieniły się rządy, zmieniły się narracje polityczne, starzy wrogowie raz jeszcze zaczęli ze sobą walczyć o wejście do parlamentu i przejęcie władzy, a kobiety z dziećmi z niepełnosprawnością nadal nie doczekały się niczego. Siedzą zmęczone i zdeterminowane, z bolesną świadomością, że cokolwiek się dzieje, ktokolwiek rządzi, one są zdane na siebie.

Powtarzające się protesty opiekunów i opiekunek dzieci i dorosłych osób z niepełnosprawnością to tak naprawdę świadectwo naszej klasy politycznej. Przed wyborami wszyscy są zainteresowani, gotowi pomóc, wysłuchać, dostrzec problem, a zwłaszcza gotowi mówić, dużo mówić. Ale w praktyce dwa objazdowe orszaki po Polsce nic nie wiedzą o życiu, nic nie rozumieją z dramatu, jakim jest ta nieustanna walka o przetrwanie.

Czy polityka się zmieni? Do czego zmierzamy? Może panowie w garniturach, zamiast jeździć po Polsce, wróciliby do Warszawy, porozmawiali z tymi, które czekają na nich na korytarzu parlamentu, może by wreszcie usłyszeli, co się do nich mówi…


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!