Odszedł Arcymistrz

Odszedł Arcymistrz

Źródło <klik>

Autor: Roman Spandowski

Zmarł Andrzej Wajda, genialny artysta, którego dzieła towarzyszyły nam przez dziesięciolecia i zawsze były ich przenikliwym komentarzem.

Pierwsze jego filmy poznałem z niejakim czasowym poślizgiem. Byłem wtedy, kiedy powstały, po prostu za mały. Pierwszym filmem, który obejrzałem i przeżyłem na bieżąco, były Popioły. Trudno by mi było opisać związane z tym emocje, od których nie byłem się zresztą w stanie uwolnić jeszcze przez długi czas.

Dalej przyszła cała seria arcydzieł. Aż trudno uwierzyć, żeby jeden człowiek tak długo mógł utrzymać arcymistrzowską formę. Były tam filmy historyczne (częściej) i współczesne, oparte na oryginalnych scenariuszach i adaptacje dzieł literackich. Kiedy się dowiedziałem, że będzie kręcił Wesele, nie posiadałem się z oburzonego zadziwienia. Teraz nie wyobrażam sobie arcydramatu Wyspiańskiego inaczej. Z przeciętnej powieści Reymonta zrobił genialny fresk historyczny, przy okazji przyswajając polskiej kinematografii elementy poetyk, do których w swoim czasie nie dorosła (ekspresjonizm!). Jak nikt oddał klimat opowiadań Iwaszkiewicza – kongenialnie arcypolski i uniwersalny.

Był mistrzem osobnym, ale zawsze znajdował się w centrum wydarzeń i nastrojów kraju, tak swoją twórczością, jak i aktywnością polityczną. Nigdy nie schlebiał czyimkolwiek gustom czy poglądom, w związku z czym wywoływał dyskusje i budził protesty – tak ówczesnej (zresztą nie tylko ówczesnej) władzy, jak i szerokich kręgów społecznych. Obca mu była tak obecnie lansowana tzw. pedagogika dumy narodowej. Wzorem swoich literackich mistrzów – Wyspiańskiego i Żeromskiego – rozdrapywał rany, żeby się nie zabliźniły łatwizną i podłością. Był wielkim Polakiem i wielkim Europejczykiem.

Jego filmy, a przynajmniej ich ogromna większość, były arcyważnym głosem w narodowym dyskursie, ale również czarowały olśniewającą forma – raz barokowo rozbuchaną, raz wyciszoną, by nie rzec ascetyczną.

Wiele można by jeszcze o nim powiedzieć i na pewno się jeszcze powie. Ale Go już nie ma. I nie mogę się z tym pogodzić.