O historii, która nie miała prawa się wydarzyć. Na jubileusz profesora Leszka Balcerowicza. Felieton Grzegorza Wiśniowskiego (7)

O historii, która nie miała prawa się wydarzyć. Na jubileusz profesora Leszka Balcerowicza. Felieton Grzegorza Wiśniowskiego (7)

Dzisiaj, w dniu 75-lecia urodzin profesora Leszka Balcerowicza, chcę przypomnieć o największym sukcesie w polskich dziejach, który z niewiadomych powodów nie znalazł dotąd miejsca w programach naszych szkół. Wierzę jednak, że to nastąpi.

Alternatywne scenariusze historii bywają inspirujące. Polska po roku 1989 mogła pójść zupełnie inną drogą. W warunkach ogromnego kryzysu gospodarczego władzę mogli objąć politycy głoszący hasła społecznego solidaryzmu, potrzeby wspierania słabszych, obrony polityki pełnego zatrudnienia, interwencji państwa w każdej sytuacji kłopotliwej dla przemysłowych molochów, bo przecież nie wolno dopuścić do upadku firm zatrudniających tysiące ludzi. Jaki byłby efekt takich rządów? Łatwo przewidzieć: inflacja w wysokości tysięcy, a może milionów procent, skrajna nędza, zamknięte granice (zamknięte nie przez polskie służby, ale przez sąsiadów bezradnych wobec masowej emigracji Polaków) i oczywiście żadnych perspektyw na członkostwo w Unii czy NATO.

Trzeba jeszcze sobie uświadomić, z jakiej pozycji startowaliśmy. Polska w 1989 roku była krajem bankrutem. Nie byliśmy w stanie obsługiwać kosztów wcześniej zaciągniętych długów, inflacja po uwolnieniu cen przez rząd Rakowskiego sięgała kilkuset procent. Nastawiona na kooperację z demoludami gospodarka nie mogła konkurować na wolnym rynku międzynarodowym. Z takim bagażem przystępował do pracy rząd Tadeusza Mazowieckiego, którego gospodarczym mózgiem był człowiek zupełnie opinii publicznej nieznany, młody pracownik naukowy SGPiS dr Leszek Balcerowicz. Myślę, a nawet to pamiętam, że w Polsce była wtedy ogromna wiara w powodzenie reform politycznych, w pomyślne wprowadzenie demokracji – ale sukces gospodarczy? To wydawało się niemożliwe. Byle tylko odsunąć katastrofę, byle się wszystko nie zawaliło, byle potencjalny kryzys humanitarny nie zmiótł fali demokratycznych zmian. Taki był szczyt marzeń ludzi przychylnych nowej władzy.

Dodajmy do tego bezprecedensowość sytuacji. Nikt przedtem nie wprowadzał postsocjalistycznej gospodarki w stanie permanentnego kryzysu na drogę gospodarki rynkowej. Nie było doświadczeń, nie było więc kadr. Przypadek (czy może opatrzność – jak kto woli) sprawił, że kilka lat wcześniej na warszawskiej uczelni grupa entuzjastów pod kierunkiem Leszka Balcerowicza podjęła badania nad możliwością takiej transformacji. Na skutek innego przypadku pierwszy pokomunistyczny premier usłyszał o organizatorze tych prac, zaprosił go na rozmowę i przekonał (a jak wiemy ze wspomnień profesora, nie było to proste) do podjęcia się karkołomnego zadania. Plan Balcerowicza, na który składało się dziesięć uchwalonych w Sejmie kontraktowym ustaw wszedł w życie 1 stycznia 1990 roku. Dzisiaj jego rezultaty znamy, bo są policzone i udokumentowane, jednak wobec podważania tego największego sukcesu Polski w jej dziejach warto o nich przypominać. Ze względu na ograniczenia związane z formułą tego tekstu podam hasłowo tylko kilka faktów:

  1. Na transformacji zyskały wszystkie grupy dochodowe (nie wszystkie, rzecz jasna, tak samo), co było ewenementem w skali gospodarek postkomunistycznych.
  2. Korzyść odniosły wszystkie regiony kraju (też nie każdy taką samą), co również było wyjątkowe.
  3. Okres, w którym gospodarka odrobiła straty po początkowym szoku wywołanym zmianami, był w Polsce najkrótszy spośród „demoludów”. Potwierdza to, że rzekomo możliwa trzecia droga zapewniająca większe pożytki, a mniejsze koszty jest mitem.
  4. Od szeregu już lat Polska osiąga poziom zamożności, jakiego w porównaniu z bogatymi krajami zachodniej Europy nigdy nie osiągała, a polski „złoty XVI wiek” nie wytrzymuje jakichkolwiek porównań. Jest to niewątpliwie efekt tamtych zmian.
  5. Od 1992 do 2020 roku Polska przeżywała najdłuższy w dziejach świata okres ciągłego wzrostu.
    Podobno nie ma ludzi niezastąpionych, jestem jednak przekonany, że wygraliśmy wtedy los na loterii. Bez profesora Leszka Balcerowicza to by się nie udało. Nie było osób o takich kwalifikacjach i o cechach, które ten sukces umożliwiały.

Dzisiaj profesor nadal inspiruje i tworzy. Założona przez niego Fundacja FOR to jedna z najbardziej prężnych i niezależnych organizacji, której misją jest zachęcanie społeczeństwa do aktywnego wspierania indywidualnych wolności (zwłaszcza wolności gospodarczej) oraz – co się z tym wiąże – podnoszenie poziomu praworządności w państwie. Profesor wciąż pobudza i wspomaga wszystkich działających w obronie wartości demokratycznych i wolnorynkowych.
W dniu jubileuszu chciałbym tym tekstem powiedzieć profesorowi „dziękuję”. Przyznam, że od 30 lat Leszek Balcerowicz jest dla mnie wyznacznikiem profesjonalizmu, uczciwości i konsekwencji w dążeniu do celu. Jest również osobą, która motywuje mnie do zaangażowania obywatelskiego.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!