Nowy rok szkolny. Felieton Marii Mysonianki (48)

Nowy rok szkolny. Felieton Marii Mysonianki (48)

W wielu szkołach brakuje nauczycieli. Aż dziwne – nauczyciel pracuje przecież tylko osiemnaście godzin przy tablicy, korzysta z ferii i dwumiesięcznych wakacji, dostaje trzynastki, a tłumu chętnych do tego zawodu jakoś nie ma. Suweren wie: edukacja dzieciom się należy. A co należy się nauczycielom?

Za niecały tydzień rozpocznie się nowy rok szkolny. W założeniu nauka ma się odbywać stacjonarnie, ale jak będzie, nie wie nikt. Odgórne zarządzenia są skomplikowane, ich realizacja wymaga wysiłku. Jak zachować dystans w szatni? Jak utrzymać bezpieczną odległość na przerwie, skoro w szkole są wąskie korytarze? Wszystko zależy od rozwoju pandemii i od rozsądku zaangażowanych w naukę osób, zwłaszcza rodziców, nauczycieli i dzieci. Czy rodzice nadal będą posyłać na lekcje dzieci z katarem? Zwykle tak właśnie się działo, bo przecież dorośli muszą iść do pracy, a lekki katar groźny nie jest. Innego zdania są wprawdzie rodzice dzieci alergicznych, ale to mniejszość, więc niech się dostosują albo zmienią szkołę – tak mówią rodzice dzieci zdrowych i odpornych. Oby takich była większość i oby nauczyciele też byli zdrowi i odporni – na wirusy i rosnące wymagania.

Z informacji płynących z kuratoriów wynika, że nauczycieli brakuje i brakować będzie. Do tego zawodu nie zachęca ani płaca, ani społeczna opinia o zawodzie nauczyciela. Wakacje? Po dziesięciu miesiącach ogłuszającego hałasu na przerwach, zmagań o uwagę uczniów podczas lekcji i wypełniania biurokratycznych obowiązków, których ogół społeczeństwa nie widzi, bo widzi tylko te osiemnaście godzin przy tablicy, wakacje to niezbędny, a zbyt szybko upływający okres regeneracji.

W tym roku część nauczycieli doszła do wniosku, że mimo wszystko dwa miesiące wolne (teoretycznie) od pracy i tydzień składający się z osiemnastu godzin przy tablicy (bo czasu przygotowania zajęć się nie liczy) nie wystarczają, by zrekompensować stres, brak szacunku i niską płacę. Może gdy przeciętny Kowalski zetknie się z problemem, że nie ma komu nauczyć jego dziecka podstaw (najwięcej ofert pracy jest dla nauczycieli wychowania przedszkolnego), to zacznie się zastanawiać, czemu brakuje chętnych do tak atrakcyjnej przecież pracy. Ale to chyba tylko gdybanie, bo typowy Kowalski raczej wrzaśnie, że edukacja jego dzieci mu się należy i biada temu, kto jej nie zapewni. Należy się, i basta!


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!