Normalność. Felieton Fryderyka Zolla (16)

Normalność. Felieton Fryderyka Zolla (16)

Można by sobie pomarzyć. Gdyby PiS kierowało się dobrem państwa i uważało, że np. reforma sądownictwa jest potrzebna obywatelom do podniesienia jakości usług publicznych, wiedziałoby, że taka reforma wymaga zgody znaczącej większości, i to nie tylko z formalnych, konstytucyjnych powodów, ale po to, by nikt nie podważał legitymacji sądów. Konieczność reformy nie była kwestionowana. Na pewno dałoby się wypracować koncepcję, która byłaby do zaakceptowania przez znaczącą większość. Podobnie jest na przykład z wyborem następcy Banasia (o ile ten ustąpi) na funkcję prezesa NIK‑u. Jeżeli PiS wybierze go teraz w starym Sejmie i Senacie, sytuacja będzie analogiczna do wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego przez ustępujący parlament w 2015 roku. Wtedy PiS bardzo się oburzało tą decyzją jako naruszeniem obyczaju i wykorzystało ją, żeby uzasadnić zniszczenie przez siebie Trybunału Konstytucyjnego i zdewastowanie sądownictwa. Historia się powtarza. Obyczaj nakazuje, by nowego prezesa NIK‑u wybrał nowy Sejm i Senat. Wymusiłoby to uzgodnienie najlepszego kandydata, a nie tylko partyjnego figuranta. Jeżeli PiS nie zaryzykuje teraz rozwiązania zgodnego z obyczajem, to przekreśli znaczenie wszelkich swoich „moralnych” argumentów sprzed paru lat: okażą się one koniunkturalnym wybiegiem, pretekstem, w który nawet PiS‑owcy nie wierzyli. Można jednak inaczej, jak w normalnym państwie. Można usiąść i spróbować ustalić coś dla wspólnego dobra – tym bardziej, że nowy Senat jest politycznie inny. Byłaby to dla PiS‑u szansa na nowe otwarcie, na zakończenie wojny i początek budowania państwa. Wybory przyniosły dwie spektakularnie symboliczne klęski. Przepadł symbol niszczenia sądów Piotrowicz i symbol niszczenia mediów publicznych Czabański. Przepadli wśród swoich. Czy w PiS‑ie znalazłby się ktoś, kto byłby w stanie odczytać ten znak od własnych wyborców? Nie, żadna normalność w interesie Polski nie powróci. Partii PiS nie chodzi o Polskę, ale o władzę i zemstę (i o własne interesy). Dlatego nadzieję można wiązać tylko z tymi, którzy zrozumieli, że ani Piotrowicz, ani Czabański nie powinni zasiadać w Sejmie. Być może w następnych wyborach ci sami ludzie zrozumieją, że przyczyna tkwi głębiej, i wyciągną wyborcze wnioski. To jest najważniejsze źródło nadziei.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!