(Nie)potrzebny mieszkaniec starego miasta. Felieton Marii Mysonianki (11)

(Nie)potrzebny mieszkaniec starego miasta. Felieton Marii Mysonianki (11)

Mieszkaniec pięknego starego miasta nie ma lekko. Już sam fakt, że tu mieszka, często budzi zazdrość. Bo centrum! Ale gdy miasto orientuje się na turystów, mieszkaniec zaczyna się zastanawiać, czy mieszkanie w centrum nadal ma sens. Ceny w sklepach ustalone pod turystów (co znaczy: wyższe niż poza centrum), gwar, tłok, liczne hostele i hotele, bary, restauracje. Zwykły mieszkaniec korzysta z tych udogodnień od czasu do czasu, tak jak przeciętny mieszkaniec innych dzielnic.
Mieszkaniec starego miasta ma jednak nieco inną optykę niż mieszkańcy dzielnic spoza centrum. Oczywiście może się wyprowadzić, jeśli nie podobają mu się warunki (uliczny hałas, tłum, kłopoty z parkowaniem itd.). Wielu się wyprowadza do podmiejskich domków z ogródkiem lub mieszkań, które obecnie kupuje się zwykle z miejscem do parkowania (niekiedy nawet z dwoma) plus piwnica lub komórka lokatorska. Mieszkaniec starej kamienicy nie ma możliwości kupienia sobie kawałka chodnika przed kamienicą, na którym będzie parkować; to dobro dla bardzo nielicznych. Płaci za parkowanie – mieszka w centrum, więc ma preferencyjny abonament dla mieszkańca. Pojawiają się głosy, że płaci za mało, że powinien płacić więcej. Zapewne może płacić więcej, ale czy musi? Czy rzeczywiście powinien? To pytanie o coś więcej niż finanse, to pytanie o to, po co są mieszkańcy w centrum starego miasta.
No właśnie: po co? Zabierają miejsce turystom – gdyby nie mieszkańcy, byłoby więcej miejsc do parkowania, więcej mieszkań, które można by wykorzystać na hostele, hotele lub Air B&B. Z ekonomicznego punktu widzenia mieszkańcy nie są w starym mieście potrzebni, a może nawet przeszkadzają, zwłaszcza w mieście turystycznym, które „żyje z turystów”. Czy na pewno?
Stali mieszkańcy starego miasta są jednak potrzebni. Już tłumaczę, dlaczego. W takim mieście jak Kraków ten, kto mieszka na starym mieście, zwykle może realizować ideę „mieszkaj i pracuj lokalnie”. Mieszka i pracuje w pobliżu; szkołę, przedszkole dla dziecka też ma blisko. Nie przyczynia się do zwiększania korków. Mieszka – jest na co dzień i współtworzy tkankę miejską, która jest ważna, by miasto nie uległo zjawisku gentryfikacji. To dzięki niemu miasto żyje, gdy nie ma turystów, to dzięki temu, że tacy jak on zamieszkują na co dzień stare kamienice, te stare budynki nadal istnieją i żyją, a spacer wieczorem po starym mieście nie przypomina przechadzki po zamkniętym muzeum – cichym, ciemnym i pustym. Może warto wyjaśnić, że budynek, w którym nikt nie mieszka, po około dziesięciu latach nadaje się do generalnego remontu. Mieszkaniec jest i tworzy tkankę miejską tam, gdzie mieszka. Może się wyprowadzić i dojeżdżać. Może – i wielu już to zrobiło. Pozostają po nich puste miejsca, których turysta i chwilowy lokator nie jest w stanie wypełnić. Wraz z wyprowadzką stałych mieszkańców starego miasta zmienia się atmosfera, pozostają piękne, puste budynki. Puste. Martwe.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!