Najcieńsza z linii granicznych. Felieton Adama Jaśkowa (47)

Najcieńsza z linii granicznych. Felieton Adama Jaśkowa (47)

Przedkładając przemoc ponad rację, reżimy lubią nadgorliwców i socjopatów, bo same są nadgorliwe i socjopatyczne. Im dłużej zaś rządzą, tym więcej osób zmuszonych jest zamykać oczy, by nie zauważyć cienkich linii granicznych oddzielających moralne wybory. Im więcej ludzi staje dziś przed takimi wyborami, tym bardziej surowi powinni być w przyszłości sędziowie oceniający tych, którzy dziś do takich wyborów przymuszają.

Na pytanie, jak żyć, Donald Tusk nie odpowiedział, gdy był jeszcze premierem. I wcale mu się nie dziwię. Odpowiedź na to pytanie nigdy nie była prosta, a dziś pewnie byłaby jeszcze trudniejsza. Warunki do życia tworzy nam społeczeństwo, w którym żyjemy. Wpływa na nie nasza osobista sytuacja, możliwości materialne, dostępne środki oraz regulacje tworzone i zmieniane przez kolejne władze. Im władze lepsze, bardziej dbające o społeczeństwo, tym łatwiejsze życie, a przynajmniej mniej trudne.

Prawie zwykli obywatele próbują żyć swoim życiem niezależnie od tego, czy władze są mniej czy bardziej praworządne, mniej czy bardziej prawonierządne, czy całkiem prawo obchodzące (z daleka). Przez jakiś czas może się to nawet obywatelom udawać. Gorzej, a na pewno trudniej, jest ludziom, którzy pracują bezpośrednio dla państwa albo są „państwem” – tym trudniej, im bardziej to państwo staje się państwem dla siebie, a innych zmusza do pańszczyzny. Jeśli pracownik na urzędzie nie musi zawracać sobie głowy interpretacją prawa lub nie jest do tego wprost zmuszany, może udawać – nie tylko przed sobą – że wszystko jest w zasadzie OK. Gorzej, jeśli przychodzi mu stosować przepisy wątpliwej jakości czy wręcz wydane z naruszeniem prawa. Nie tak łatwo jest odejść z pracy, nawet jeśli się ma dokąd. Im bardziej przecież władza jest bezprawna, tym bardziej bywa pamiętliwa. A im bardziej bezprawna, tym trudniej być jednocześnie dobrym pracownikiem i dobrym obywatelem.

Jeszcze trudniej być dobrym nauczycielem czy dobrym pracownikiem ochrony zdrowia. Nasze państwo (takie coraz mniej nasze, a coraz bardziej PiS-owskie) utrudnia pracę nauczycielom, a jednocześnie podejmuje wysiłki, by ich kontrolować. Państwo jest słabe i nieporadne, ale może dopaść pechowców lub tych, którzy trochę się wyróżniają albo, co gorsza, wykazują się aktywnością społeczną i polityczną. Takich jednostek „państwo PiS” nie lubi szczególnie. Podobnie jest z pracownikami opieki zdrowotnej. Z jednej strony państwo chce ich traktować jak służbę, z drugiej – jak obowiązkowy wolontariat. Jednym płaci nawet nieźle, inni mają pracować za półdarmo. Ponieważ chętnych do pracy za półdarmo jest coraz mniej, problemy z zabezpieczaniem standardów ochrony zdrowia (ale też edukacji) są coraz większe. Brakuje nauczycieli i pielęgniarek, a ratownikom medycznym kończy się już ochota na pracę w półwolontariacie.

Jeszcze trudniej mają pracownicy służb, którym wpisano służbę w obowiązek pracy. Ci zmuszani są coraz częściej do działań sprzecznych z elementarną etyką, choć niekoniecznie sprzecznych… z chwilowo obowiązującymi przepisami. Bywają też zmuszani do tolerowania zachowań swoich koleżanek i kolegów, którzy gorliwie, lub tylko spolegliwie, wypełniają polecenia przełożonych. Cienka jest linia pomiędzy nakazem a przyzwoitością, między etyką a posłuszeństwem, między własnym bezpieczeństwem a życiem i zdrowiem innych – i nie wszyscy chcą ją zobaczyć. Jak wiemy z historii, uzasadnienie: „ja tylko wypełniałem rozkazy, polecenia, obowiązki”, nie chroni przed późniejszą odpowiedzialnością za własne czyny. Nie każdy jest jednak gotów ponosić – dziś – konsekwencje odmowy nieetycznych czy nawet bezprawnych zachowań.

Państwo – ale też społeczeństwo – domagające się heroizmu od jednostek, samo staje się niemoralne. I w końcu się okazuje, że każdy indywidualnie zostaje postawiony przed decyzją, czy dostrzeże cienką linię graniczną, czy się przed nią zatrzyma, czy przekroczy ją świadomie lub bez jej dostrzegania.

Przyszła ocena moralna czy prawna jest czymś innym od oceny dzisiejszej. Łatwiej jest też ocenić jaskrawe przypadki przekroczeń, niż zobaczyć złożoność postaw balansujących na granicy. Twierdzenie, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, nie zawsze bywa prawdziwe. I trzeba pamiętać, że nie tak rzadko oba przypadki mogą wystąpić razem.

Nade wszystko należy wziąć pod uwagę, że przedkładając przemoc ponad rację, reżimy lubią nadgorliwców i socjopatów, bo same są nadgorliwe i socjopatyczne. Im dłużej zaś rządzą, tym więcej osób zmuszonych jest zamykać oczy, by nie zauważyć cienkich linii granicznych oddzielających moralne wybory. Im więcej ludzi staje dziś przed takimi wyborami, tym bardziej surowi powinni być w przyszłości sędziowie oceniający tych, którzy dziś do takich wyborów przymuszają. I spisać należy czyny i rozmowy. Wyrok wyda sędzia. Kiedyś.

A sejmik małopolski należy odwołać w referendum.


również na 
aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!