Nadzieja w historii. Felieton Eweliny Pytel (4)

Nadzieja w historii. Felieton Eweliny Pytel (4)

Mimo że wieści, które nadchodzą, często są przerażające, mimo że czujemy się wobec nich bezsilni, perspektywa historii 4 czerwca daje nadzieję. Kiedy najmniej się tego spodziewamy, świat może się zmienić. Nam może uda się go zmienić.

4 czerwca 89 roku miałam niespełna trzy lata. Nie pamiętam epoki przed tym dniem ani, oczywiście, samych wyborów. Ale pamiętam lata 90. i zmieniający się niezwykle szybko świat wokół mnie. Tym światem była wtedy dla mnie moja wioska, ale i w niej samej zachodziły wielkie zmiany. Pamiętam kryzysy, pamiętam złorzeczenia na „ten chory kraj”, ale też stopniowo umacniające się poczucie, że mimo problemów sprawy idą ku lepszemu, że wzrasta bezpieczeństwo fizyczne i socjalne, że na dobre zmieniają się instytucje – nie tylko te centralne, będące zresztą poza zasięgiem mojej wyobraźni, ale i te, z którymi na co dzień stykałam się ja i moi bliscy: szkoła, gmina, urząd skarbowy. Umacniało się poczucie, że zmienia się nasze społeczeństwo, że jest coraz bardziej świadome, dorasta, stawia sobie pytania, których nie wyobrażało sobie kilka lat wcześniej, staje się wrażliwsze, mądrzejsze.

Z tym wszystkim wiązała się pewna wewnętrzna duma, jednak jak najdalsza od dumy nacjonalistycznej, wielbiącej wyidealizowany, abstrakcyjny naród. Czułam się dumna z naszego społeczeństwa – oczywiście, przy świadomości mnóstwa problemów zarówno materialnych, jak i kulturowych, których przepracowanie mieliśmy (i w znacznej mierze wciąż mamy) przed sobą. Był także optymizm – przekonanie, że przed Polkami i Polakami rysują się coraz lepsze perspektywy.

Ta duma i ten optymizm od kilku lat są poważnie nadwątlane. A jednak, na przekór temu, co roku przychodzimy wspólnie sobie o nich przypomnieć. Przychodzimy wznieść radosny toast, choć wszystkim nam przechodzi przez głowę bardzo wiele gorzkich myśli. Jestem przekonana, że nie robimy tego tylko z sentymentu. Robimy to z powodu nadziei, jaką daje nam wspomnienie 4 czerwca – wspomnienie, że ten najbardziej udany ze wszystkich polskich zrywów był oparty na idei solidarności, nie walki, a cel osiągnięto za pomocą rozmowy, nie przelanej krwi.

Wspominamy ten czas sprzed 30 lat – i patrzymy na wydarzenia tuż obok, za naszą wschodnią granicą. Bohaterska walka Białorusinek i Białorusinów ze zbrodniczą dyktaturą, obywatelskie przebudzenie, o jakim jeszcze kilka lat temu nikomu się nie śniło, również dają ogromną nadzieję. Mimo że wieści, które nadchodzą, często są przerażające, mimo że czujemy się wobec nich bezsilni, perspektywa historii 4 czerwca daje nadzieję. Kiedy najmniej się tego spodziewamy, świat może się zmienić. Nam może uda się go zmienić.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!