Kościół walczy z komuną. Felieton Marcina Nowaka (25)

Kościół walczy z komuną. Felieton Marcina Nowaka (25)

W powszechnej świadomości Polek i Polaków lata komunizmu wprowadzonego w Polsce po zakończeniu II wojny światowej były okresem głęboko antychrześcijańskim. Zburzenie muru berlińskiego oznaczało zburzenie granicy oddzielającej władze państwowe od władz kościelnych, a także stworzenie przestrzeni, przyzwolenia, wolności dla wyznawanej wiary w społeczeństwie. A gdzie jesteśmy dzisiaj?

W latach dziewięćdziesiątych dokonała się prawdziwa rewolucja. Symbole wiary stały się widoczne w przestrzeni publicznej – z dumą wieszano krzyże w szkołach, na uniwersytetach, w urzędach, sądach, koszarach, na posterunkach policji – towarzyszyły też rodzącej się przedsiębiorczości oraz weszły w przestrzeń życia prywatnego. Działania te nie tyle wyrażały postawę religijną, ile pokazywały, że wiara chrześcijańska zwyciężyła nad bezdusznym systemem gospodarki nakazowo-rozdzielczej. Błędem jednak jest twierdzenie, że komunizm upadł dzięki Kościołowi katolickiemu i wierze. System komunistyczny upadł przede wszystkim ze względów ekonomicznych: po prostu przestał mieć rację bytu w zmieniającym się świecie. Owszem, w komunizmie wierzący byli niejako dyskryminowani, a Kościół trzymany z dala od rządzenia państwem, ale im bliżej końca komuny, tym mniej wyznawanie wiary przeszkadzało w przestrzeni społecznej, a z czasem doprowadziło do wielkiego otwarcia i pojednania lat dziewięćdziesiątych.

Dziś upraszcza się rzeczywistość, mówiąc, że komunizm walczył z Kościołem. To raczej Kościół walczył z komuną – nie tyle w obronie chrześcijańskich wartości, ile o własne przetrwanie. Walczył ramię w ramię z obywatelami przeciwko państwu polskiemu, przeciwko instytucjom i urzędom państwa polskiego. Polska Rzeczpospolita Ludowa nie była jakimś obcym mocarstwem, ale Polską, rządzoną przez członków narodu polskiego. Można ich określać różnymi epitetami, ale nie zmieni to faktu, że byli to Polacy.

W latach dziewięćdziesiątych nastąpiło wielkie pojednanie państwa z Kościołem. Kościół katolicki zaczął domagać się zwrotu majątków przejętych przez państwo po wojnie, odszkodowań i wpływu na politykę krajową. Modelowanie polityki krajowej rozwijało się jakby mimochodem. Katechetów stopniowo zatrudniano w szkołach, a kapelanów w szpitalach, w armii i instytucjach państwowych. Kościół poczuł duże pieniądze, poczuł władzę i za nimi popłynął. Od kilku lat duchowni są też obecni w urzędach skarbowych. Zatrudnienie takie wiąże się z sowitym wynagrodzeniem. Księża i zakonnicy stali się bywalcami uroczystości państwowych, politycy zaś robią sobie selfie na uroczystościach kościelnych. To przetasowanie w sojuszach odbyło się kosztem obywateli. Pierwszym wyraźnym sygnałem był kompromis aborcyjny, w którym prawa Polek znacznie ograniczono. Potem stworzono pojęcie „świątynia handlu” i obwiniano Polki i Polaków o to, że wolą spędzać czas tam, niż chodzić do Kościoła. Zaczęto prześladować osoby nieheteronormatywne. Toruński ośrodek „religijny” stygmatyzował bliżej nieokreśloną grupę polskich obywateli jako wrogów unii państwowo-kościelnej. Za gwałt odpowiedzialne stały się Polki, które niewłaściwie się ubierają, za pedofilię – dzieci, które chcą być przytulane, a za wybryki młodzieży – rodzice, którzy źle wychowują swoje pociechy. Polski sojusz państwowo-kościelny coraz śmielej walczy z Polkami i Polakami, odmawiając im prawa do wyboru i działania zgodnego z ich wolną wolą. Mamy w Polsce praktyczny zakaz aborcji, eskalują szykany wobec mniejszości nieheteronormatywnych. Ostatnio mówi się o zakazie rozwodów oraz karze dożywotniego więzienia za usunięcie ciąży. Kościół zacieśnia współpracę z państwem także na poziomie prawnym dzięki organizacji Ordo Iuris. Państwowe pieniądze szerokim strumieniem płyną do ośrodka toruńskiego, do szkół, przedszkoli i hospicjów prowadzonych przez siostry i braci zakonnych. Wspierane są wydawnictwa katolickie, a poświęcić można dziś nawet kostkę brukową. Granica między państwem a Kościołem coraz bardziej się zaciera i właściwie nie bardzo wiadomo, czy mamy jeszcze do czynienia z politykami Zjednoczonej Prawicy i Konfederacji czy może z osobami duchownymi, które w święto życia konsekrowanego udają się na coroczną pielgrzymkę parlamentarzystów na Jasną Górę. Trudno rozpoznać, czy na ulicy spotykamy szafarza/szafarkę łaski bożej czy może biznesmena/biznesmenkę dbającego/cą o własny interes.

I tak ze skrajności PRL‑u – państwa całkowicie niezależnego od Kościoła – wpadliśmy w drugą skrajność systemu, w którym państwo i Kościół łączy relacja fuzjonalna, a sojusz obywateli i Kościoła przeciwko państwu polskiemu ustąpił miejsca paktowi państwa polskiego i Kościoła przeciwko Polkom i Polakom.

Jedna rzecz się nie zmieniła. Kościół nadal walczy z komuną, tym razem ramię w ramię i tymi samymi metodami, a Polki i Polacy znowu muszą stawać w obronie podstawowych praw obywatelskich, domagając się szacunku dla siebie oraz przestrzeni, w której mogą dokonywać wolnego wyboru.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!