Koń polski. Felieton Anny Marii Rizzo (9)

Koń polski. Felieton Anny Marii Rizzo (9)

Nie mogę zapomnieć informacji, która obiegła nasz kraj w zeszłym tygodniu. Pewien mężczyzna chciał kupić lek dla chorego konia, ale sumienna farmaceutka zawiadomiła policję, podejrzewając, że może chodzić o dokonanie aborcji, ponieważ lek na recepcie od lekarza weterynarii miał właściwości poronne. Policja przyjechała, zabrała domniemanego winowajcę na komisariat i próbowała ustalić, czy koń faktycznie istnieje, czy może mężczyzna zamierza za pomocą leku umożliwić nielegalną aborcję swoim koleżankom.

Historia ta utkwiła mi w pamięci, ponieważ pokazuje, że zmiany w sprawie aborcji napędzają w Polsce paranoję. Farmaceuta, który otrzymuje receptę od weterynarza na zdecydowanie większą dawkę leku niż dla człowieka, od razu myśli tylko o jednym możliwym działaniu tego specyfiku. Bo kto leczyłby konia?

Lubimy trzymać się naszych narodowych obsesji, przeraża nas aborcja, inny kolor skóry, obcy język, ludzie o odmiennych poglądach czy wyglądzie. Nie przeraża nas natomiast ból ludzi dookoła, dzieci w ośrodkach opiekuńczych, chorzy bez dostępu do terapii i właściwych warunków do rekonwalescencji. Lubimy powoływać się na odpowiedzialność społeczną, a zupełnie jej nie rozumiemy. W Japonii małe dzieci same jeżdżą metrem, bo jest społecznie przyjęte, że wszyscy są za nie odpowiedzialni. W Polsce dzieci są odpowiedzialnością narodu tylko przed narodzeniem. Jesteśmy obojętni na krzywdę, ale doszukujemy się zła w miejscach, gdzie go nie ma. Zamiast szukać rozwiązania problemu, ślepo sięgamy po przepis, dzięki któremu pogrążymy sąsiada i zostaniemy bohaterami dzielnicy. Podobnie i tutaj: skoro były wątpliwości co do celu wystawienia recepty, jeden telefon do weterynarza mógł załatwić sprawę bez angażowania policji. Nasuwa się pytanie, czy może podejrzewamy innych o najgorsze właśnie dlatego, że to, co najgorsze, już jest w nas.

W Polsce nie potrzebujemy więcej praw podważających godność egzystencji. Potrzebujemy lekcji empatii i logicznego myślenia, ponieważ koń to czasami zwykły koń, a nie koń trojański.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!