Ja tylko zapisuję. Felieton Adama Jaśkowa (56)

Ja tylko zapisuję. Felieton Adama Jaśkowa (56)

Czasem naprawdę lepiej stać w tłumie osób niekoniecznie nawet podobnych do nas, ale zebranych w jednej wspólnej intencji (lub dwóch). Obserwacja lekko uczestnicząca. Odrobinę emocji i świadomości współuczestnictwa.

Jest tak zwłaszcza wtedy, gdy hymnem zgromadzenia jest „Bella ciao”, choć z nowym – może nieco smutniejszym, lecz nie mniej zagrzewającym do walki – tekstem. Wtedy, gdy można usłyszeć lekarza, ginekologa, i mieć nadzieję, że mimo wszystko to nie jedyny sprawiedliwy (chociaż kiedy zapytał, czy wśród zgromadzonych są jeszcze jacyś inni, odpowiedziały mu nieśmiało pojedyncze głosy).

Lekarz mówił, że najważniejsze jest dla niego zdrowie pacjentki. Że nigdy by się nie zawahał, gdyby trzeba było ratować jej życie. Że dla niego to sprawa oczywista. Co więcej, domagał się, by koledzy z Towarzystwa Ginekologów i Położników wydali zalecenie stwierdzające jasno, że realizacja ogólnie przyjętych medycznych procedur ratujących życie kobiety jest obowiązkiem lekarzy. Domagał się też wsparcia dla takich działań Izb Lekarskich.

Tu już – pomyślałem sobie – poszedł w idealizm. Przecież to właśnie lekarze, zwłaszcza ci wpływowi, piastujący stanowiska, najbardziej oddalili się od medycyny. To Izby Lekarskie przyjęły dokument nazwany dla niepoznaki kodeksem etyki lekarskiej, który mówi, że lekarz nie musi, a nawet nie powinien stosować się do zaleceń wiedzy medycznej, jeśli jego przekonania religijne lub dominująca religia na to się nie godzą. A choćby nawet miał inne przekonania i chciał praktykować medycynę, a nie teologię, to i tak powinien się trzymać kodeksu. W ten sposób lekarze stali się bardziej papiescy niż episkopat, co wcale nie zawstydziło biskupów, ale pewnie wzbudziło ich radość.

Jest to zresztą cecha nie tylko lekarzy – to, że swoje światopoglądowe przekonania (lub przekonania, jakie podobno mieć wypada) stawia się wyżej od wiedzy naukowej i zawodowych obowiązków. W zasadzie wszystkie zawody społecznego zaufania zmówiły się, by to społeczne zaufanie zawieść.
I choć niezmiernie się cieszę, że pojawił się publicznie choć jeden sprawiedliwy, on sam jak ta jaskółka sierota nie uczyni wiosny z tej zimy ani nie uczyni takiej wiosny, jakiej wyczekujemy. Jeśli jednak pojawił się już pierwszy, może ośmieli kolejnych?

Cieszyłem się nie mniej z głosu Darii Gosek-Popiołek, posłanki Lewicy (Razem). Wykrzyczała gniew wielu kobiet i ich żądanie prawa do życia – prawa do życia dla kobiety, dla człowieka. Prawa do wyboru, czy chce się być w ciąży, czy nie. Bo bycie w ciąży nie jest obowiązkiem kobiety. Niby to oczywiste prawdy – o ile tylko traktuje się kobiety jak ludzi, a wszystkich ludzi z szacunkiem.

Jeszcze będzie przepięknie? Nie wiem, ale wystarczyłoby mi, gdyby po prostu nie było źle.

Nie chcę mieć nic wspólnego z kościołem; z biskupami łączy mnie tylko obywatelstwo. Zebrani wykrzyczeli szereg próśb i postulatów pod adresem biskupów, a jednego biskupa w szczególności. W dużym i bardzo kulturalnym skrócie chodziło o to, by biskupi udali się w daleką podróż i już nigdy nie wracali. Tak im dopomóż ich bóg.

Nie piszę, co sugerowano parlamentarzystom Prawa i Sprawiedliwości, bo tego nie da się ani skrócić, ani przedstawić w kulturalnej formie, nie zmieniając diametralnie treści przekazu.

Ta władza musi zostać odsunięta. Dla naszego dobra.

Wasz pokorny skryba.

A Jakubowi Włodkowi, fotoreporterowi Agencji Gazeta, uprzejmie dziękuje za udokumentowanie udziału.

również na aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!