Grajdołek i demokracja. Felieton Joanny Hańderek (38)

Grajdołek i demokracja. Felieton Joanny Hańderek (38)

Jana Shostak protestowała w ważnej sprawie: w obronie praw człowieka, przeciwko łamaniu podstawowych wartości demokracji. Media tymczasem skupiły się na jej sutkach, co pokazuje, że bardzo często to, co nieistotne, przysłania nam rzeczy fundamentalne. To smutne, zwłaszcza że w naszym kraju źle się dzieje. Dlatego w moim felietonie głos krytyczny o mentalnym zaścianku, który nie pozwala nam na ważne dyskusje.

Pewna pani posłanka z Lewicy miała wątpliwości i postanowiła się nimi podzielić: czy białoruskiej aktywistce aby na pewno chodzi o Białoruś, skoro stoi przed kamerami w prześwitującej bluzce? I znów wylądowaliśmy w grajdołku, w mentalnym zaścianeczku. Ważniejsze jest to, co ludzie powiedzą i jak się wygląda, a nie to, co się mówi i jaki problem chce się naświetlić. Jak protestowały kobiety, to zaścianeczek nasz powszedni oburzał się wulgarnym językiem: przecież delikatna kobieta nie może kląć i otwarcie nazywać swoich części ciała. Rozumiem, że zamiast „wagina” i „pochwa” lepiej mówić „tam na dole” – będzie subtelnie i grajdołek się ucieszy – a na protest trzeba ubrać się elegancko, z kołnierzykiem zapiętym pod szyjkę, i żadnych tam niegustownych pisków. Nawet jeśli człowieka katują w białoruskiej celi, my nadal bądźmy dobrze wychowani. Grajdołek kocha, jak jest grzecznie, subtelnie, jak nikt się nie wyłamuje i jest spokojniutko, w sukience za kolana, bez cycków na wierzchu i bez rozdzierającego wrzasku „mordują człowieka!”.

Jak długo jeszcze takie performatywne zachowania będą nas oburzać?! Dlaczego ważniejsze są sutki aktywistki, a nie to, co aktywistka nam mówi? Lepiej zapomnieć, że Roman Protasiewicz starał się właśnie w Polsce o azyl i dostał odmowę, co skłoniło go do przeniesienia się na Litwę. Tematów zastępczych jest i u nas dostatek – na przykład awantura o poprawną pisownię imienia i nazwiska opozycjonisty z Białorusi. Wszystko, byleby tylko odsunąć niewygodne kwestie, choćby taką, że Białoruś to dyktatura uświadamiająca nam, jak łatwo i szybko można stracić wolność i demokrację. Wystarczy chwila nieuwagi, wiara w demagogię i puste obietnice. Wystarczy raz źle zagłosować i do polityki dostają się osoby aspołeczne o dyktatorskich tendencjach. Tak było z Donaldem Trumpem, tak było z Viktorem Orbanem, tak jest w naszym kraju. PiS ma się dobrze, może liczyć na stałe poparcie i ślepotę ludzi wobec faszyzmu kryjącego się za całą polityką obozu władzy.

Jana Shostak wzniosła krzyk rozpaczy. Krzyczała, bo ma już dość tego, co się dzieje. Na Białorusi zamyka się ludzi w więzieniach tylko dlatego, że wyszli na protest, że wywiesili flagę, że dali jakikolwiek znak sprzeciwu wobec reżimu. Ludzie umierają w więzieniach, są bici, torturowani, upokarzani, przetrzymywani w nieludzkich wręcz warunkach. Dlatego aktywistka krzyczała. Jej ciało, prześwitująca bluzka pokazująca nagość, to element tego krzyku – krzyku człowieka, który jest bezsilny wobec systemu odbierającego mu wszystko, nawet jego własną tożsamość. Nagość to bezbronność, to krzyk, to rozpacz.

Nasze braterstwo i siostrzeństwo, nasze człowieczeństwo, opiera się na zrozumieniu drugiego. Równość, demokracja, prawa człowieka, wolność, dobro to wspólne nam wszystkim wartości. Krzyk rozpaczy Jany Shostak pokazał, że tych wartości na Białorusi zabrakło. Szum medialny w Polsce wokół wypowiedzi rodem z grajdołka dowodzi tylko, że zaściankowość może zabić to, co najważniejsze: wspólnotę, równość, demokrację. Siostrzeństwo, o które tak się upominamy, zawodzi. Braterstwo nie działa. Ważniejsze dla grajdołka jest to, jak ktoś wygląda i w jaki sposób się wypowiada. Krzyku grajdołek nie chce zrozumieć. I w tym tkwi problem, bo z podstawowymi wartościami w grajdołku wcale nie jest lepiej. Ale gdy się koncentrować na bzdurach, na tym, co najmniej istotne, to można nie dostrzec zagrożenia, jakim jest próba przejęcia przez służalców PiS‑u ostatniego bastionu demokracji: urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich. Można zapomnieć, że nasi sędziowie są prześladowani za uczciwe i rzetelne wyroki. Tymczasem wolność traci się bardzo szybko i bardzo łatwo. Wystarczy skupić się na pierdołach, zrobić szum medialny wokół siebie, lansować się na krzywdzie drugiego człowieka i oślepnąć wobec tego, co naprawdę ważne. Do Białorusi mamy tylko kilka kroków. Złamana ręka dziewczyny protestującej na czarnym marszu, Babcia Kasia brutalnie potraktowana na komendzie, obławy na demonstrantów, terroryzowanie zielonych aktywistów sprzeciwiających się wyrzynaniu polskich lasów – to już się dzieje. Kto ostatnio został na proteście wylegitymowany, zatrzymany, przewieziony do komisariatu tylko dlatego, że miał tęczową flagę albo czarną błyskawicę, ten wie, że małymi kroczkami idziemy w stronę białoruskiej dyktatury.

Może więc czas skończyć z grajdołkiem, który przeżywa to, że zobaczył sutki. Sutki jak sutki. Są piersi, to są i sutki – tak to nasze ciało wygląda. Mamy XXI wiek. Czy naprawdę nagie ciało jest takie kontrowersyjne? Ktoś tu chyba przespał wiek XX i „Monologi waginy”. W XXI wieku chodzi o coś więcej – o to, by nie stracić tego, co najważniejsze, a tak kruche, by nie obudzić się w świecie, w którym normą jest łomot do drzwi nad ranem i wywlekanie człowieka do więzienia tylko dlatego, że jest ekolożką, feministą, należy do KOD‑u czy ma inne niż rządząca partia poglądy.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!