Dzieci kukurydzy, czyli wnuki Balcerowicza. Felieton Adama Jaśkowa (121)

Dzieci kukurydzy, czyli wnuki Balcerowicza. Felieton Adama Jaśkowa (121)

Polskie centrum polityczne jest konserwatywne w tym sensie, że życzyłoby sobie powrotu do polityki postreaganowskiej, czyli wdrażanej w Polsce po transformacji z drobnymi osładzającymi korektami. Taka polityka jednak, mimo że wpłynęła intensywnie na kraje europejskie, a szczególnie na Wielką Brytanię, nie została wdrożona całkowicie jak w Stanach Zjednoczonych. W dodatku ekonomiczno-polityczne centrum odchodzi od stosowania takich rozwiązań, czego koronnym przykładem było wprowadzenie w USA kolejnych pakietów stymulujących gospodarkę, a w Europie Funduszu Odbudowy, finansowanego z uwspólnotowionego długu UE.

Leszek Balcerowicz stał się najczęściej cytowanym ekspertem w nabierającej tempa kampanii wyborczej. Balcerowicz krytykował PiS od dawna, a teraz poddaje krytyce pomysły partii opozycyjnych. Jego zdaniem wszystkie propozycje, które nie przedstawiają sposobu finansowania proponowanych podarków, są w gruncie rzeczy traktowaniem wyborców jak idiotów. Akurat z tą opinią jestem gotów się zgodzić. Zgodziłbym się też z inną, nie mniej oczywistą: stan finansów publicznych Polski jest „niepokojący”. Ktokolwiek będzie rządził w Polsce (po wyborach), stanie przed poważnym problemem (za „Rzeczpospolitą” z 12 kwietnia).

„Krytyka Polityczna” opublikowała raport omawiający dziesięć najgłupszych pomysłów Konfederacji, czyli Nowej Nadziei. Podobna analiza ukazała się w „Gazecie Prawnej” („Eksperci w ekspertyzie”, Piotr Wójcik, 14–16 kwietnia). Problem w tym, że nie są to pomysły Konfederacji, ale zbiór propozycji z polskiej scenki politycznej zebranych może przypadkowo, a może i nie, w jeden patchwork. Wszystkie pomysły nazwano eufemistycznie kontrowersyjnymi, bo tak naprawdę są idiotyczne i anachroniczne. Chciałoby się napisać, że to polska polityka w krzywym zwierciadle – gdyby nie to, że nie zwierciadło jest tutaj krzywe, ale myślenie polityków.

Polskie centrum polityczne jest konserwatywne w tym sensie, że życzyłoby sobie powrotu do polityki postreaganowskiej, czyli wdrażanej w Polsce po transformacji z drobnymi osładzającymi korektami. Taka polityka jednak, mimo że wpłynęła intensywnie na kraje europejskie, a szczególnie na Wielką Brytanię, nie została wdrożona całkowicie jak w Stanach Zjednoczonych. W dodatku ekonomiczno-polityczne centrum odchodzi od stosowania takich rozwiązań, czego koronnym przykładem było wprowadzenie w USA kolejnych pakietów stymulujących gospodarkę, a w Europie Funduszu Odbudowy, finansowanego z uwspólnotowionego długu UE.

Dzięki intensywnej działalności rządu Zjednoczonej Prawicy Polska do końca 2023 roku nie otrzyma ani grosza z tego programu. Biorąc pod uwagę nałożone na Polskę kary finansowe, wydatnie zmniejszamy unijne zadłużenie zaciągnięte na finansowanie projektów z Funduszu Odbudowy. Sarkastycznie rzecz ujmując, Unia ma wobec rządu Morawieckiego swoisty dług wdzięczności, ale raczej nie zamierza go spłacać. O ironio, jedyne pieniądze, jakie dostaniemy z Unii, zawdzięczamy rosyjskiej agresji na Ukrainę. W zamian za czołgi i samoloty przekazane Ukraińcom dostaniemy fundusze szacowane nawet na miliard euro. Będziemy największym beneficjentem Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju. Dodatkowo Ukraina zamawia w Polsce kraby i rosomaki, za które też zapłaci Unia. Co prawda, kwoty te nie pokryją już zadysponowanych pieniędzy na koreańskie czołgi i samoloty, a tym bardziej na czołgi i samoloty amerykańskie, bo same tylko F-35 wyszacowano na 3,7 mld euro.

Ale zostawmy wielki świat i wracajmy do naszych baranów, tj. polityków. To dzięki ich wspólnemu wysiłkowi – choć trzeba tu szczególnie wyróżnić ministrów edukacji – mamy takich obywateli, jakich mamy: z analfabetyzmem funkcjonalnym, z brakiem zrozumienia dla podstawowych procesów społecznych i ekonomicznych. Mamy zatem potencjalnych wyborców Nowej Nadziei. Uważna analiza badań sondażowych, zwłaszcza tych dotyczących opinii o podstawowych sprawach społecznych i ekonomicznych, pozwala jednak na wyciągniecie wniosku, że wyborców Nowej Nadziei nie różni wiele od wyborców nadziei starych. Wszyscy notują wysoki poziom niespójności wyznawanych poglądów, choć trzeba przyznać, że najmniej sprzeczności i wątpliwości jest wśród wyborców Zjednoczonej Prawicy. To efekt długoletniej pracy nad urabianiem wyborców, jaką wykonało PiS po porażce w 2007 roku. Żadna partia nie pracowała i nie pracuje tak z wyborcami jak PiS. A trzeba mieć na uwadze, że żadna nie miała takiego komfortu działania jak PO w okresie swoich rządów.

Tylko obywatele, którzy nadziei już nie żywią, wydają się zachowywać niejaką spójność ekonomiczno-polityczną. Na nich żadne uroki nie działają.

Niestety, czar Tuska też przestaje działać, biały koń pogalopował w bliżej nieznanym kierunku. Rzeczywistość skrzeczy jak Czarnek po wygranym votum nieufności. A niezależne media są zachwycone skutecznością liderów Nadziejo/Konfederacji, najbardziej zaś Wirtualna Polska. Bo coś się wreszcie dzieje. Nie jest nudno.

Do pokonania PiS potrzebne było konsekwentne wykonanie pracy z obywatelami, szczególnie tymi, którzy nie umieli znaleźć dla siebie politycznych reprezentantów. W tym celu konieczny był wysiłek edukacyjny. Wcześniej jednak politycy musieliby mieć wypracowane poglądy, oceny rzeczywistości i sposoby jej zmiany. To trudne, może nawet zbyt trudne – tym bardziej że wyrobnicy medialni zachwycają się półsłówkami Nowej Nadziei, jakby świeżo opuścili gimnazjum. PiS dawno już gimnazja zlikwidowało, ale znaczna część polskiego społeczeństwa wydaje się wciąż tkwić w nich mentalnie. Niemniej wyborcy PiS wiedzą, jak miałoby wyglądać państwo PiS po kolejnych wygranych wyporach. Przeciwnicy PiS mają jedynie nadzieję, że PiS nie wygra i że wtedy będzie inaczej. Nie sądzą jednak, że będzie przepięknie.

Pozostaje więc hasło „kupą, mości panowie”. Tyle że kupa zawsze przegrywa.

również na aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!