Czy leci z nami pilot? Felieton Joanny Hańderek (31)

Czy leci z nami pilot? Felieton Joanny Hańderek (31)

Andrzej Duda chciał uczcić pamięć zmarłego Krzysztofa Krawczyka, ale swoim wpisem jak zwykle kogoś obraził – tym razem młodych internautów, którym zasugerował, że nie wiedzą, o kim mowa. Niby nic, ale czy nie ma tam nikogo, który by choć troszeczkę doradził człowiekowi na najwyższym urzędzie państwowym? Czy zawsze mamy mieć prezydencki mem, a nie prezydenta? Tak się w moim felietonie zastanawiam, czy ktoś może wreszcie dołączy instrukcję obsługi prezydentury temu panu, co już drugą kadencję nas kompromituje.

Życie bywa zaskakujące. Brutalna i banalna to prawda. Chyba niejednej i niejednemu z nas nasunęło się nieraz pytanie, czy może do rzeczywistości nie dodano gdzieś instrukcji obsługi: instrukcji do nowej pracy, instrukcji do nowego wyzwania zawodowego – choć poskładanie szafy z Ikei też czasami wymagałoby instrukcji dokładniejszej niż ta dołączona do towaru. Na szczęście dla naszego gatunku istnieją inni ludzie oraz coś, co ma prostą nazwę: współpraca. Chyba właśnie dzięki temu trwamy w ogóle na tym najlepszym z możliwych światów. Gdyby nie dziadkowie albo położna, pewnie niejeden rodzic długo szukałby instrukcji obsługi noworodka (taki gość tylko leży i nic nie powie, co z nim zrobić). Tak więc współpraca to podstawa. Przekazywanie informacji, więzi międzypokoleniowe, rozmowa. Niekiedy wystarczy zapytać i się okazuje, że inni wiedzą, już to przerabiali, mogą pomóc, pokierować.

Z jakiś tajemnych przyczyn nikt nie wręczył instrukcji obsługi panu Adrianowi, o przepraszam, panu Andrzejowi, zwanemu prezydentem naszego państwa. Dlatego pan Adrian – to znaczy, przepraszam, Andrzej – sam kombinuje, jak tu urzędować, żeby ludowi swemu trafić do serca. No więc przemawia, dużo przemawia, na przykład o tym, jak to się lubi uczyć. Wypowiada się na różne tematy, choćby na temat żarówek. Rzuca żarcikami, od których robi się słabo nawet rasistom, a potem sam się z nich bardzo cieszy. Generalnie jest wszechstronny: śpiewa, tańczy, rapuje i podpisuje wszystko jak leci, gdy tylko otrzyma wskazanie od Najwyższego Przełożonego. I pooglądać, i posłuchać zawsze warto (kościelne i dożynkowe igrce zapadają na długo w pamięć). Do tego lubi nas uszczęśliwiać okolicznościowymi komentarzami, ostatnio na temat śmierci znanego polskiego piosenkarza. Zgodnie z logiką naszego Andrzejka, skoro wszyscy opłakują Krzysztofa Krawczyka, to pewnie młodzież nie wie, kto zacz, dlatego on, nasz prezydent, nam o nim opowie. To może lepiej niech nic już nie mówi, bo sądząc po wpisach, młodzi ludzie trochę się zirytowali, że się z nich robi ignorantów.

Oczywiście rozumiem, można nie wiedzieć, kim był Krzysztof Krawczyk, zwłaszcza jak człowiek nie jest zainteresowany popkulturą. Można nie wiedzieć, gdzie kupić i czy można kupić żarówki nieekologiczne. Można nie wiedzieć, że Polska na węglu stoi i polską racją stanu jest węgiel (niech ekolodzy gadają, co chcą, Adrian wie lepiej). Ale trochę to boli, że reprezentuje nas pan, którego zdolności memowe przewyższają wszystkie inne. To, że pan Andrzej sobie postał przy biurku prezydenta Donalda Trumpa i do dzisiaj się z tego cieszy, czy to, że tenże pan lubi jeździć na nartach, może nie byłoby tak ważne i tak żenujące, gdyby nie fakt, że mamy pandemię, mamy fatalny rząd, a człowiek, który z urzędu powinien stać na straży KONSTYTUCJI, który z urzędu powinien bronić naszych praw i czuwać nad sprawami naszego kraju, martwi się jednym: że ktoś nazwał go brzydko.

Kiedy już w BBC News pojawiła się informacja o pozwie przeciwko pisarzowi Jakubowi Żulczykowi za to, że nazwał prezydenta debilem, zrobiło się trochę dziwnie. W świat ruszyła kampania reklamowa Polski: oto prezydent Rzeczpospolitej jest „moron” – i tak powtarza się ta informacja w różnych odsłonach i różnych mediach. Promocja na miarę Adriana, specjalisty od żarówek i węgla. Od razu pojawia się nieśmiałe pytanie, czy jednak ktoś temu panu nie mógłby do sprawowanej funkcji dołączyć instrukcji obsługi. A jeżeli rzeczony pan Andrzej jest niepiśmienny (chociaż ma doktorat, więc cicha tli się nadzieja, że jednak czyta), to może ustnie mu przekazać, co robić, jak działać. Być jednym wielkim memem to jedno, ale obrażać ludzi, ośmieszać funkcję i przede wszystkim łamać Konstytucję wcale nie jest śmieszne i godne. Gdzie doradcy, gdzie współpracownicy, gdzie cała machina zwana prezydenturą? Czy ktoś tym steruje, czy wszystko się opiera na przebłyskach dobrych pomysłów pana Andrzeja (bardzo przepraszam, ale jakoś nie mogę nazwać tego pana prezydentem)? A może pierwsza dama ocknęłaby się z letargu i czasami coś powiedziała? No dobrze, niech nie mówi nic publicznie, bo do tego nie nawykliśmy, ale niech chociaż doradzi coś swojemu mężowi. Wierzę w nauczycielki, to mądre kobiety, więc może nauczycielka Agata Duda trochę podszkoli swoją zabawniejszą drugą połowę?

„Duda je debil”. Problem w tym, że nas już to nie cieszy, bo nawet wypowiedziane w języku naszych sąsiadów słowa te brzmią coraz smutniej.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!