Armia. Felieton Joanny Hańderek (8)

Armia. Felieton Joanny Hańderek (8)

Zaczyna się małymi kroczkami. Wojska Obrony Terytorialnej powołane do istnienia w 2015 roku przez ówczesnego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza dostały i pieniądze, i pozwolenie na broń. Szkolenia wielce patriotyczne ze strzelania, mordowania czy ranienia drugiego człowieka ruszyły pełną parą. Wielu młodych ludzi odpowiedziało na wezwanie. Powoli formowała się armia PiS‑u. Do tego rozwijające się ugrupowania fanatyków niezadowolonych ze zniewieściałego i fałszywie otwartego Kościoła: Rycerze Chrystusa, Rycerze Jana Pawła II, Wojownicy Maryi. Dzielni mężczyźni, którzy nie cofną się przed żadnym zagrożeniem. Krok drugi w zbrojeniu nacjonalizmu i ksenofobii. Do tego PiS‑owska polityka namiętnie szukająca wroga, co chwila wskazująca tych, co nie do końca chcą być Polakami i Polkami, bo albo mają tęczowe włosy, albo są za aborcją. I już mamy gotowy przepis na wojnę domową.

Zaczyna się małymi kroczkami. Retoryką wyborczą sugerującą stan zagrożenia. Przepisami prawnymi, które pozbawiają nas wolnych sądów i praworządności. Ustawami narzucającymi naszemu życiu jeden wymarzony przez wodza narodu kierunek. Zamętem w szkolnictwie wywołanym przez likwidację gimnazjów, bo wódz narodu woli system szkolny, w jakim dorastał. Zamętem na uniwersytetach, bo oto rządzący się zorientowali, że rewolucja zaczyna się od buntu młodych. Niszczeniem praw człowieka wraz z niezawisłością sądownictwa. Odebraniem kobietom prawa do posiadania siebie, biopolityką totalną. Dobry obywatel to żołnierz ginący za ojczyznę i jego kobieta, która rodzi kolejne zastępy wiernych poddanych. Totalitarny świat.

Tylko że to już było. Przerażające, jak niewiele czasu upłynęło od momentu, gdy pożegnaliśmy się z totalną władzą, a już nas ciągnie do nowego autorytaryzmu. Wygląda na to, że Polacy uwielbiają mówić o wolności, ale kiedy w niej żyją, nie potrafią jej realizować. Potrzebują religijnego fanatyzmu, który ubierze ich w kolorowe lub czarne wdzianka i pozwoli im wymachiwać szabelką lub ołowianym różańcem jak kastetem. Potrzebują politycznego watażki, który wskaże, kogo należy nienawidzić. Tak jakby sama nienawiść stała się najważniejszym paliwem naszego życia.

Polowania na protestujących nie są niczym nowym. Kolorowe marsze LGBT też często kończyły się odławianiem manifestantów przez brunatną falangę fanatyków. Teraz jednak oprócz fanatyzmu mamy systemowe wsparcie. Zaostrzenie działań policji, wyprowadzenie na ulice antyterrorystów czy zatrudnianie dziwnych, anonimowych ludzi, którzy wiedzą, jak bić, żeby bolało.

W naszym kraju rozrosła się dyktatura. Czuje się coraz pewniej po przejęciu sądów i Trybunału Konstytucyjnego, po upolitycznieniu mediów publicznych. Coraz bardziej też czuje się zagrożona, dlatego mały watażka z obłędem w oczach będzie krzyczał coraz głośniej. Będziemy doświadczać coraz więcej przemocy. Problem w tym, że pobite kobiety na marszu czy starsza pani z tęczową torbą niewpuszczona do kościoła nadal na wielu z nas nie robią wrażenia. Dyktatura przejmuje władzę, gdy nie reagujemy na jej pierwsze kroczki i gdy nie dostrzegamy jej systemowych działań. Czas już, by zacząć widzieć.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!